Magia w blasku księżyca

Recenzja_Magia w blasku księżyca

Woody’ego Allena jedni uwielbiają, inni przeklinają. Ja jestem gdzieś pośrodku. Jego ostatnie dwa filmy – O północy w ParyżuBlue Jasmine prezentowały, pachnący oryginalnością, niezły poziom. Niestety, swoją najnowszą produkcją Woody nadszarpnął moje zaufanie. Zacznijmy jednak od tego, co się udało w Magii w blasku księżyca. Największym wygranym jest tu bez dwóch zdań Colin Firth. Widać, że Allen pisał ten film pod niego. Firth jest tutaj w doskonałych proporcjach bufonowaty, szarmancki oraz niewymuszenie zabawny. Pozostając przy tym piekielnie przystojnym dżentelmenem (link poglądowy dla dziewczyn). To taki aktor, który poradzi sobie absolutnie ze wszystkim. Nadał tempa, humoru i wdzięku. Jednak by Colin mógł rozkwitnąć, Allen podsunął mu świetną (również jak zwykle) Emme Stone. To jej bowiem Colin przez cały film uciera nosa, na zmianę ze swoimi specyficznymi próbami jej podrywu. Emma, mimo że mogłaby być jego córką, gra tu postać z krwi, kości i odrobiny magicznego pyłu. Bijący od niej seksapil (link poglądowy dla mężczyzn) oraz charakter nadają temu duetowi ekranowe życie. I jest na co popatrzeć! Wrażenie robią też piękne, pełne południowego słońca, zdjęcia. Widać, że Woody jest wielkim fanem tzw. złotej godziny (tego krótkiego okresu kiedy wieczorem promienie słoneczne świecą w najcieplejszej wizualnie barwie) bowiem większość scen jest kręcona w tej stylistyce. Wygląda to naprawdę, nomen omen, magicznie. Niestety, pod nienaganną warstwą aktorską i wizualną, kryje się jednak fabularna mielizna. I tak, jak w O północy w Paryżu Allen potrafił pomysłowo i niebanalnie pociągnąć melancholijny motyw upływu czasu, to tutaj fabularne czary-mary po prostu nie działają. Owszem, podczas seansu bawimy się całkiem nieźle (pewnie niektórym to wystarczy – np. mojej mamie), ale na finale filmu ewidentnie widać brak pomysłu na ciekawą i niebanalną puentę. Ot, kolejny mezalians oparty na ogranych motywach. Jednak od takich reżyserskich tuz jak Woody Allen spodziewam się nieco więcej. Humor pracuje dobrze, choć mogłoby być go ciut więcej. Jak szukasz prostej i ładnie opakowanej rozrywki to śmiało. Jeśli jednak oczekujesz od filmu dodatkowo jakiejś wartości dodanej, to tutaj może być problem.

Słowem – dobry film na niedzielny leniwy seans, gdy nic lepszego nie grają.

 Dominik Sobolewski

(Magia w blasku księżyca, reż. Woody Allen, 2014)

Sobolewski_5

Start typing and press Enter to search