„Makbet”: o tym, jak nie adaptować Szekspira

Po pierwsze, to zupełnie niepotrzebny film. Szekspira kino adaptuje niemalże od początku swojego istnienia. I mimo tak wielu prób, tylko nieliczne wygrały próbę czasu i poradziły sobie z tym, jakże wymagającym, zadaniem. Makbet w reżyserii Justina Kurzela nie ma na to najmniejszych szans. To adaptacja niestrawna, przekombinowana i źle się oglądająca. Obawiam się także, że ktoś nie zapoznany z tragedią Szekspira może pogubić się trochę w moralnym wydźwięku tej dramatycznej przypowieści. Niezgrabnie przepisana historia, wyciosana toporem psychologiczna przemiana Makbeta to główne problemy, które czynią ten film podręcznikowym przykładem jak nie adaptować Szekspira.

Zdjęcia robią wrażenie ale są przesadnie efekciarskie. Wydaje mi się, że mają za zadanie otumanić i odwrócić uwagę od napisanego na kolanie scenariusza. Zresztą do złudzenia przypominają te z Valhalla Rising Nicolasa Windinga Refna. Muzycznie jest już trochę lepiej. Wtórnie, ale da się posłuchać.

Fassbender wstydu nie przynosi. Cotillard przynosi

Teraz coś dobrego. Michael Fassbender. Kończący się właśnie miesiąc był istną kumulacją jego obecności na ekranach. Początek listopada przyniósł jego znakomitą kreację Steve’a Jobsa, poźniej niemniej udanego kowboja w Slow West, a teraz przyzwoitego Makbeta. Aż, i tylko przyzwoitego. I tak moim zdaniem wycisnął ile się da z tego (powtórzę to trzeci raz) marnego scenariusza.

Marion Cotillard jako Lady Makbet to klasyczny błąd castingowy. Nie przekonuje, drażni, a przede wszystkim nie zbliża się interpretacyjnie do swojej oryginalnej, mrocznej prezencji. To przecież ona namówiła Makbeta do tych wszystkich paskudnych rzeczy, jakich się dopuścił. Tutaj dostajemy zaledwie jakieś nieśmiałe podszepty.

To jeszcze „Makbet”, czy już „Assasin’s Creed”?

Justin Kurzel (reżyser) aktualnie kręci swój kolejny film z Fassbenderem i Cotillard. Jest to (współprodukowana zresztą przez samego Fassbendera) adaptacja popularnej gry komputerowej Assasin’s Creed. Grałem w nią kiedyś. I mogę zaświadczyć, że są sceny w Makbecie które wyglądają jak żywcem wyjęte z tej gry. Słowem, Makbet to najwidoczniej formalna rozgrzewka przed Assasin’s Creed. Ale po co to pokazywać ludziom?

Sobolewski_4

Start typing and press Enter to search