
„Mam pomysły, co do których nie wiem, czy wypalą. Zawsze próbuję zrobić coś, co do czego mam drobne wątpliwość, czy mi się uda. Gdy tak się staje, jest to dla mnie niespodzianka” – powiedział mi Michel Gondry w wywiadzie dla miesięcznika Nowa Fantastyka.
Tym bardziej jestem ciekaw filmu „Michel Gondry: zrób to sam”, który będzie można zobaczyć na 21. Millennium Docs Against Gravity, między innymi we Wrocławiu, w kinie Dolnośląskie Centrum Filmowe. Program festiwalu znajduje się TUTAJ.
Michel Gondry dodał, że popowe piosenki mają strukturę, która trochę przypomina filmy – porównałby to do modelu pomniejszonego filmu.
„W piosenkach są zwrotki, chór, mostek, a potem znowu chór i tak dalej. Zawsze staram się dostarczyć ludziom rozrywki, a żeby to się udało, tworzę precyzyjną fabułę i scenariusz, w którym każdy kadr ma znaczenie” – podkreśla reżyser filmu „Zakochany bez pamięci”.
Gondry chce zaskoczyć widzów.
„Wprawiam ich z dezorientację w tym sensie, że nie rozumieją, jak to zostało zrobione, ale nie dlatego że nie rozumieją historii i tego, co ona oznacza”.
Francuski reżyser wychodzi z założenia, że pracując nad efektami specjalnymi muszę stworzyć wizualnie coś nowego, zgłębiając mechanikę inżynierskich konstrukcji.
„Ludzie nie wierzą, że to zadziała, a przeważnie działa. Jednocześnie ofiarowuję aktorom nieco magii – coś więcej niż tylko blue screen. Kiedy aktorzy grają na blue screenie, to nie wiedzą, w jakiej znajdują się przestrzeni i czasami w trakcie oglądania filmu czuje się tą sztuczność oraz ich zagubienie. Gdy zaś zbuduje się taką przestrzeń albo przykładowo zastosuje się tylną projekcję, to dzięki temu odczuwają tą magię i czują się, jakby znajdowali się w miejscu, w którym rozgrywa się dana scena. To stymulujące zarówno dla aktorów, jak i dla widzów” – powiedział mi Gondry.
Jestem fanem filmów, w których w nietypowy sposób układa kostki Rubika. Gdy o mu o tym wspomniałem, odparł:
„To był – rzecz jasna – trik. Z kostką Rubika można zrobić tak wiele rzeczy, że to może wyglądać, jakbym oszukiwał. Te filmiki powinny zostać usunięte z internetu, ponieważ sporo osób po ich obejrzeniu mnie obrażało. Ci ludzie nie mają poczucia humoru – powtarzali, że to oszustwo i nazywali mnie kłamcą. Zadziwia mnie to, że są osoby, które czerpią satysfakcję z naśladowania pozerów, zamiast tworzyć własne filmy. Wiem, że są organizowane mistrzostwa w układaniu kostek Rubika. To kompletna głupota, ale staram się tym nie przejmować”.
Liczę że Gondry jeszcze nieraz mnie zaskoczy. Aktualnie pracuje nad musicalem zainspirowanym młodością Pharella Williamsa.
„To prosta historia, która nadaje się na musical – jest oryginalna, przepełniona emocjami, opowiada o wzruszających bohaterach, a przy okazji nadarza się okazja, by dodać dodać do niej wspaniałe muzyczne utwory. Muzyka Pharrella Williamsa jest cudowna – słucham jej od blisko dwudziestu lat. W „Atlantis” opowiem o dzieciaku kochającym grać dla samego siebie na starym, w połowie zniszczonym pianinie. Bohater pracuje na poczcie i poznaje dziewczynę, która namawia go, by podążał za swoją pasją” – powiedział Gondry.
To artysta, który podąża za swoją pasją. Warto dodać, że „jego ekscentryczny talent zachęcił takich znanych wykonawców muzyki pop jak Bjõrk, Rolling Stones, The White Stripes, czy Daft Punk do współpracy z nim przy teledyskach. Wywalczył sobie własną ścieżkę w Hollywood bez – jakże częstych w takich przypadkach – artystycznych kompromisów.
Zdobył Oscara® za film „Zakochany bez pamięci”, który nakręcił w charakterystycznej dla siebie szalonej stylistyce. Od trzydziestu lat Gondry zachwyca kunsztem i magią obrazu. Bez względu na to, czy analizujemy jego stosunek do muzyki, czy początkową karierę jako operatora, świat Gondry’ego ma korzenie w marzeniach z dzieciństwa i głębokim humanizmie, który jest również aktem politycznym” (opis filmu).
Zacytowałem fragmenty mojego wywiadu z miesięcznika Nowa Fantastyka.