To była jedna z najlepszych edycji American Film Festival na jakiej byłem. Spełniły się oczekiwania, które zbudowałem w sobie już na etapie prezentacji programu festiwalu – praktycznie nie było zawodów, przeciwnie kilka filmów zaskoczyło pozytywnie. Oto moje krótkie podsumowanie.
Najlepszy film: Tamte dni, tamte noce
Coś niesłychanego – jeden z tych filmów, który zapewne zapamiętam na długie miesiące. Z każdym kolejnym obrazem kocham coraz mocniej Lukę Guadagnino – za to jak pokazuje Włochy, za to z jaką czułością i empatią podchodzi do swoich bohaterów. I za to jak odsłania kolejne tabu związane z seksualnością, robiąc to w stylu nie tylko efektownym, ale i niezwykle przekonującym i emocjonalnym. Aktorstwo, muzyka, zdjęcia – pierwsza klasa!
Największe zaskoczenie: Praca
Zwycięzca American Docs wykracza poza czysto filmowe doświadczenie – to wielkie, nieomal fizyczne przeżycie. Szczególnie dla człowieka, któremu tematy w tym filmie pokazane są absolutnie obce. Wyszedłem z pokazu na totalnie miękkich nogach, z myślami trudnymi do poskładania. Poza jedną, że obejrzałem jeden z najlepszych dokumentów w życiu.
Największe rozczarowanie: Wojna płci
Jedyny film festiwalu, w którym nie znalazłem nic, co dałoby się polubić. Bo docenić można wiele – rozmach realizacyjny, przyzwoitą (choć zdecydowanie przecenianą) rolę Emmy Stone, wagę tematu. Jednak trudno ten film polubić, bo bierze tyle tematów na rozkład, że żadnego nie jest w stanie wiarygodnie uchwycić. A fatalny Steve Carell tym bardziej w tym nie pomaga.
Najgorszy film: brak wskazania.
Nie chcę wskazywać najgorszego filmu z prostej przyczyny. Nawet z filmami słabszymi jak Stronger czy Downsizing, dobrze spędzało mi się czas. American Film Festival zachwycił w tym roku poziomem…nawet tych rzeczy mniej udanych, w których jednak dało się znaleźć zawsze coś pozytywnego.
Najlepsza rola aktorska: EX AEQUO Timothée Chalamet (Tamte dni, tamte noce) / Joaquin Phoenix (Nigdy Cię tu nie było) / James Franco (The Disaster Artist) / Melissa Leo (Nowicjat) / Hong Chau (Pomniejszenie) / Barry Keoghan (Zabicie świętego Jelenia)
Woho – obrodziło nam we wspaniałe role na tegorocznym AFF. To kolejny dowód na to, że amerykańscy aktorzy wciąż nie mają sobie równych na świecie. Cieszą mnie nazwiska Chalamet, Chau i Keoghan – nowe idzie!
Dzięki całej ekipie Stowarzyszenia Nowe Horyzonty i Kina Nowe Horyzonty za cudowne 5 i pół dnia!