
„Trudno zrobić film o ludziach przewrażliwionych na punkcie swojego wyglądu i swoich zachowań, aczkolwiek czułem, że i tak mam sporo wolności”.
W trakcie 21. edycji Millennium Docs Against Gravity pokazany zostanie film „Efterklang: The Makedonium Band” w reż. Andreasa Johnsena. Będzie to dla mnie filmowa podróż sentymentalna, bo doskonale pamiętam, jak przed laty zespół Efterklang koncertował przy klubie festiwalowym Niskie Łąki w ramach festiwalu, który wówczas nazywał się Planete Doc Film.
Przypomniało mi się, że spotkałem się wówczas na wywiad z Andreasem Koefoedem, reżyserem filmu „Duch Piramidy”, który opowiedział mi m.in. o współpracy z zespołem Efterkland. To był zarówno inspirujący koncert, jak i inspirujące spotkanie w kinie Dolnośląskie Centrum Filmowe.
O czym opowiada „Efterklang: The Makedonium Band”? „Na 20-lecie zespołu członkowie Efterklang wylądowali w Skopje mając ze sobą tylko gitary i marzenie, aby zagrać z macedońskimi muzykami u stóp pomnika Makedonium – wielkiej budowli wzniesionej w stylu brutalistycznym. Film przedstawia przygody zespołu w Macedonii i alternatywny, wyjątkowo kreatywny proces, który doprowadził do koncertu w Krusewie. Razem z duńskimi muzykami zagrało na nim sześciu lokalnych muzyków i 18-osobowy chór kobiecy i w ten sposób powstał tytułowy Makedonium Band. W filmie poznajemy zarówno styl pracy i otwartość na kulturę Bałkanów członków zespołu Efterklang, jak i bogactwo kultury muzycznej Macedonii” (można przeczytać w opisie tej produkcji). Program 21. Millennium Docs Against Gravity znajduje się TUTAJ. Wrocławska edycja odbędzie się w kinie Dolnośląskie Centrum Filmowe.
Jestem bardzo ciekaw tej produkcji, a tymczasem przypominam mój wywiad z Andreasem Koefoedem.
Michał Hernes: Skąd wziął się pomysł na film „Duch Piramidy”?
Andreas Koefoed: Ten film opowiada o zespole Efterklang i wyprawie tych muzyków do miasteczka Piramida, gdzie szukali nowych dźwięków, żeby wykorzystać je przy tworzeniu muzyki. Robili to przykładowo uderzając w różne powierzchnie. Pewnego dnia spotkałem tam ciekawego człowieka o imieniu Aleksander, który przyjechał odwiedzić miejsce swojego urodzenia. Pomyślałem więc, że idealnie nadaje się na narratora mojej historii. Alexander żył w tym mieście przez 30 lat, kiedy jeszcze tętniło życiem. To dla niego trochę utracony raj będący dziś miastem-widmem.
Michał: Jak układała ci się współpraca z zespołem Efterklang?
Andreas: Jego członkowie są mniej więcej w moim wieku i od początku byłem wielkim fanem ich twórczości. Niektóre ich piosenki wykorzystywałem w swoich wcześniejszych filmach. Gdy zaproponowali mi współpracę i wspólny wyjazd, nie zastanawiałem się ani przez chwilę. Gdybym w filmie skoncentrował się tylko na nich, czułbym jednak niedosyt. To by mogło wystarczyć do materiałów o zespole na DVD, ale nie do filmu dokumentalnego.
Michał: Miałeś szczęście, że trafiłeś na Aleksandra.
Andreas: To prawda. Chodziło o to, by znaleźć bramę do duszy Piramidy, a nie tylko sportretować wyludnioną mieścinę. Zależało nam na większej głębi.
Michał: Sugerowałeś bohaterom w czasie zdjęć, co mają robić albo gdzie się udać?
Andreas: Kilka razy poprosiłem ludzi z Efterklang, żeby byli w pobliżu, gdy akurat coś kręciłem. Jeżeli zaś chodzi o Aleksandra, to czasem prosiliśmy go, by poszedł do łóżka albo umył zęby. Generalnie przez cały czas zachowywał się naturalnie i był sobą.
Michał: A czy członkowie zespołu reżyserowali ciebie? Pytam, bo czasem muzycy bywają kapryśni i chcą, by pokazywać ich jak najlepiej.
Andreas: Jako pomysłodawcy i producenci tego projektu czuli się jego właścicielami. Zależało im, aby muzyka brzmiała w nim bardzo dobrze, bo to w końcu film muzyczny. Gdy zrobili coś źle, trzeba to było wyciąć. Trudno zrobić film o ludziach przewrażliwionych na punkcie swojego wyglądu i swoich zachowań, aczkolwiek czułem, że i tak mam sporo wolności. Nie stanowiło więc to dla mnie większego problemu. Plusem było natomiast to, że skoro muzycy z Efterklang nagrywali dźwięki w wysokiej jakości, to mogłem potem z nich korzystać w czasie montażu. Dzięki temu dźwięk nie stanowił dla mnie problemu. A dzięki Aleksandrowi ta historia stała się bardziej uniwersalna i ciekawsza.
Szczególnie że to miejsce jest tak wyjałowione, że w pół dnia jesteś w stanie zobaczyć tam wszystko. Dlatego nie planuję zbyt szybko wrócić do Piramidy. Może za jakieś dziesięć lat, ale nie wcześniej. Nie zmienia to faktu, że bardzo chcę dalej współpracować z Efterklang. Byłoby idealnie, gdyby skomponowali muzykę do mojego kolejnego filmu. Aktualnie pracuję nad teledyskiem do jednej z ich piosenek. Pojawi się w nim Aleksander, ale w scenerii nakręconej w Rosji, a nie w Piramidzie. Uchwyciłem go filmującego swoją rodzinę. Jest lato, dzieci bawią się na polu, są też babcie. W zwolnionym tempie pokazuję piękno i zieleń tamtego miejsca. Ta opowieść o dojrzewaniu idealnie pasuje do muzyki tego zespołu.
Michał: Zrobienie jakiego filmu aktualnie ci się marzy?
Andreas: Od trzech lat pracuję nad projektem o duńskim aktywiście, który chce uczynić świat lepszym. Jednocześnie jest kryminalistą. W wieku 19 lat obrabował bank i wysłał pieniądze do pewnej organizacji w Indiach. Mając 32 lata, przetransportował w samolocie broń do Indii. Chciał pomóc lokalnej społeczności w walce z komunistami, ale przekazał broń niewłaściwym ludziom. W samolocie było pięciu rosyjskich członków załogi, którzy nie wiedzieli, w co się wpakowali, i brytyjski agent z MI5. Kiedy wylądowali w Bombaju, Duńczyk uciekł i wrócił do swojej ojczyzny, a reszta została złapana i na osiem lat trafiła do więzienia. Kręcę film dokumentalny o tym wydarzeniu. Oprę go na wywiadach z Duńczykiem i Anglikiem. Potem dokonamy rekonstrukcji tego, co miało miejsce w samolocie. Rząd Indii naciska na duński rząd, by dokonano ekstradycji Duńczyka. Chcą go skazać na karę śmierci, tymczasem on obecnie prowadzi normalne życie i ma rodzinę. Anglik chce się natomiast dowiedzieć, który brytyjski agent go zdradził. Chciałbym, by ten dokument był równie ekscytujący jak thriller. Problem polega na tym, że ludzi nie interesują filmy dokumentalne. W Danii na taką produkcję może pójść najwyżej dwadzieścia tysięcy osób, podczas gdy produkcje fabularne mogą liczyć na około pół milionową widownię. Dlatego swój projekt będę chciał promować jako szaloną historię.
Michał: To idealny materiał na hollywoodzki film.
Andreas: Dokładnie, nadawałby się do tego idealnie. Najpierw chcę jednak zrobić film dokumentalny. Zobaczymy co będzie potem. Problem polega na tym, że z duńskich filmowców w Hollywood udało się póki co tylko Nicholasowi Windingowi Refnowi.