Osoby, które wychodzą z tego filmu wskazują na bezpośrednie nawiązania do Przekleństw niewinności Sofii Coppoli. Ja, być może się teraz kompromituję, debiutu Coppoli nie widziałem. Wydaje mi się jednak, że nie miało to wpływu na moje odbieranie Mustanga. To po prostu rewelacyjny film!
O czym jest rzecz? O 5 siostrach, które po śmierci rodziców, od lat wychowywane są przez babcię i zwyrodniałego wuja. Po „wybryku” na plaży wszystkie zostają zamknięte w areszcie domowym. Jednak długo nie potrafią wytrzymać w zamknięciu. Babcia i wujek na ich bunt znajdują idealne rozwiązanie – aranżowane małżeństwa. Jedna po drugiej ma wyjść za mąż i zapomnieć o głupotach. Nie wszystko jednak idzie po myśli wychowawców.
Co mnie najbardziej pozytywnie zaskoczyło w opowieści Deniz Gamze Ergüven? Jej baśniowość, klimat który udało się wytworzyć, tak nieprzypominający klasycznego kina tureckiego Ceylana czy Erdem. Bliżej tu do Ferzana Ozpeteka, który jednak jest już twórcą wybitnie zakorzenionym we Włoszech. Porównanie może być nie do końca chybione, kiedy przypomnimy sobie, że debiut Ergüven był…francuskim kandydatem do Oscara. Czuć w nim tę europejskość, tę bliskość, której nie prezentują zwykle twórcy kina znad Bosforu. Jakże paradoksalnie to brzmi w kontekście samej merytoryki opowieści Ergüven, która opowiada o kulturze swojego kraju jak o niemalże opresyjnym reżimie, gdzie kobieta jest właściwie podczłowiekiem, kukiełką do ustawienia w domu, jako swoista konieczność. Tak przynajmniej wygląda życie w małych miasteczkach i na wsiach, gdzie wszyscy znają wszystkich. W takim miejscu nawet to, czy prześcieradło po nocy poślubnej zostało zakrwawione staje się niemalże sprawą publiczną.
W tak strasznych warunkach żyją zżyte ze sobą siostrom, z których każda ma jednak inne poglądy na życie. Część właściwie nie ma nic przeciwko małżeństwu, reszta niejako instynktownie widzi w nim zagrożenie, szczególnie ze względu na młody wiek. Mustang to więc historia ścierania się różnic osobowościowych między rodzeństwem, które mimo wszystko zawsze pozostaje jednością. To także przepiękna opowieść o dojrzewaniu w wybitnie niesprzyjających warunkach, taka europejska wariacja wokół amerykańskiej coming-of-age story. Europejska, ale więc nieprawdopodobnie przyswajalna. Obawiałem, że Mustang będzie zdystansowanym, pozbawionym muzyki filmem, który zaserwuje fakty. Dostałem jednak kino zupełnie inne – literalnie i metaforycznie muzykalne, ciepłe, urokliwe (urokliwie odrealnione niekiedy), jednocześnie zabawne i przerażające. Przy okazji też mądre i zaskakująco uniwersalne.
W końcu każdy z nas przechodził przez okres dojrzewania. Każdy z nas w tym czasie czuł mniejszy lub większy bunt. Każdego z nas spotykały restrykcje. Oczywiście tutaj są one wyolbrzymione, ale nie tracą na wiarygodności. Wielki to atut Mustanga – jednego z najlepszych europejskich filmów ostatniego roku.