Znacie pewnie to uczucie, kiedy w chwilę po rozpoczęciu seansu od razu wiecie, że film nie jest w Waszym stylu. Myślicie wtedy – Nie ma szans, żeby coś takiego mi się spodobało. W 99,9 % takie odczucie pozostaje niestety do końca filmu, z którego wychodzicie zniechęceni, zmęczeni, rozczarowani. Tym mocniej pamięta się te filmy, które potrafią zmienić nastawienie widza do siebie. To 0,1 % doświadczeń kinowych, obrazów od których nie można oderwać wzroku. Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków są idealnym przykładem takich doświadczeń. Folklor w oku Alekseya Fedorchenko początkowo jest absolutnie odrażający, żeby nie powiedzieć odpychający. Kolejne obrazy są dziwne, przerażają. Jednak w pewnym momencie film zaczyna coraz mocniej zaskakiwać – wszystko co było odrażające, odpychające staje się fascynujące, piękne, chwilami zachwycające. Co jednak najważniejsze, narastająca w widzu wizja folkloru prezentowana przez Fedorchenkę jest absolutnie rozbrajająca, nie sposób się dobrze nie bawić na seansie Niebiańskich żon. Najlepszym podsumowaniem wrażenia powstającego po tym filmie może być stwierdzenie, które jako pierwsze wpadło mi do głowy po wyjściu z seansu na Nowych Horyzontach:
Nie do końca wiem co się stało, ale chyba kocham ten film. Nie…na pewno kocham ten film!
Ciekawe czy Wy też go pokochacie? Warto sprawdzić!
Maciej Stasierski