Po takich filmach, jak Niewinne, zawsze pojawia się u mnie refleksja na temat życia…Elżbiety Czyżewskiej – Gdyby nasz język nie był tak „twardy”, a przez to akcent tak trudny do ukrycia, to może nasi aktorzy byliby większymi gwiazdami niż najpoważniejsze nazwiska z Hollywood? Agata Kulesza i Agata Buzek mają właśnie taki potencjał.
Anne Fontaine, reżyserska znana w Polsce głównie z niezbyt udanej biografii Coco Chanel z Audrey Tautou, opowiada w tym filmie historię dramatu polskich zakonnic, które w okresie powojennym były często ofiarami gwałtów ze strony czerwonoarmistów. Część z ich zachodziła w ciążę, których z oczywistych względów nie usuwano, a dzieci oddawano ludności cywilnej (tak przynajmniej myślały zakonnice). Historia jest istotnie dramatyczna, a Fontaine podaje ją z bardzo dużą subtelnością i bez zbędnego grania na emocjach. Jest to zarówno zaleta filmu, jak i jego wada, bo w pewnych momentach można byłoby powiedzieć, że wręcz zbyt ascetycznie podchodzi do opowiadanej historii. W wyniku tego Niewinnym brakuje mocy, spodziewanej po takiej tematyce, a z początku także tempa, z którym zresztą Fontaine miała zawsze problem. Podobnie jak z utrzymaniem filmu w jednej tonacji, co objawia się w części finałowej, która wybrzmiewa przerażająco fałszywie. Szczęście Fontaine i jej filmu polega na tym, że o tych błędach można zapomnieć dzięki fascynującym bohaterkom, granym przez nie mniej fascynujące aktorki.
Gwałty czerwonoarmistów to kwestia powszechnie znana, ale przez długie lata zapomniana z powodu takiej a nie innej polityka władz polskich. W tym temacie film Fontaine nie otwiera drzwi, jedynie je uchyla, niestety za bardzo odciągając uwagę widzów przez niezbyt fortunny wątek matki przełożonej. Gdyby nie Agata Kulesza, postać ta byłaby bardzo przeciętnie skonstruowanym, dość groteskowym villainem. Dzięki temu jednak, że Kulesza, bezapelacyjnie najlepsza polska aktorka dziesięciolecia, ma taką charyzmę, taką iskrę w oku, to jej portret matki przełożonej nigdy nie jest jednoznaczny. Przeciwnie Kulesza absolutnie magnetyzuje, a w chwili upokorzenia pozostaje do końca pokorna wobec swoich słabości. Inaczej zupełnie wygląda postać siostry Marii, która kreuje wielka Agata Buzek. To osoba, w której od razu widać empatię i otwartość, jednak nie do końca jeszcze wyklutą. Spotkanie Marii z komunistką Mathilde (świetna Lou de Laage), jakże paradoksalne w swym wydźwięku, otwiera jej ostatecznie oczy i pozwala zrozumieć jak powinna postąpić. Jest w tym filmie także bardzo istotna postać mężczyzny, doktora Samuel, Żyda który jak to sam mówi jest jednym z tych, którzy jeszcze pozostali, cynika. Jednak to on będzie pomagał zakonnicom w chwilach największej próby. Rolę tę wykreował doskonały Vincent Macaigne.
Jak sami widzicie, w Niewinnych chodzi głównie o aktorstwo. Aktorstwo na poziomie najwyższym, którego ze świecą szukać w wielu produkcjach amerykańskich. Miło patrzeć na sukcesy polskie zagranicą. Jednak zawsze przy tym rodzi się ta refleksja, o której wspomniałem wyżej. Co by było gdyby Janusz Gajos czy Agata Kulesza urodzili się zupełnie gdzie indziej? Pewnie mieliby tyle samo Oscarów co Jack Nicholson i Meryl Streep. Cieszmy się jednak, że są Polakami, bo dzięki takim postaciom jak Buzek i Kulesza o naszej kinematografii wciąż na świecie się pamięta.