LIST OTWARTY
Szanowny Panie Liam Neeson,
Dawno się nie odzywałem. Miałem powód – nadrabiałem kolejne części Uprowadzonej z Pana udziałem. Po tym maratonie przyszły mi do głowy dwie myśli – dlaczego to w ogóle zrobiłem oraz czy będzie mi jeszcze dane obejrzeć coś gorszego z Pana udziałem. Odpowiedzi na pierwsze pytanie szukać mogę jedynie w perwersyjnym przywiązaniu do Pana ekranowej charyzmy. Na drugie odpowiedź przyszła sama w postaci Nocnego pościgu.
Panie Neeson, o czym Pan myślał wybierając ten scenariusz na swój następny projekt? Czy spojrzał Pan na listę płac, zobaczył nazwiska Eda Harrisa, Nicka Nolte i stwierdził, że gra jest warta świeczki? Jak się okazało nie była, bo obydwaj wielcy aktorzy mają najlepsze lata absolutnie za sobą i tylko czekać, aż któryś z nich zostanie zaproszony do zagrania twardziela w Niezniszczalnych. Może więc scenariusz wpłynął na Pana tak, że nie mógł o nim zapomnieć, doprowadził Pana do katharsis? Jakoś mi się nie wydaje, że aktor, który w swojej karierze zagrał Michaela Collinsa, Oskara Schindlera czy Rob Roya, mógłby poczuć takie emocje po przeczytaniu postaci Jimmy Conlona. Może w końcu osoba Jaume Collet-Serry zdecydowała o Pana o podjęciu wyzwania? To powinno dziwić najbardziej po Tożsamości i Non-stop, w których ten pseudoreżyser sabotował wszystkie Pana działania.
Odpowiedź więc chyba jest najprostsza z możliwych – pieniądze, zapewne niemałe wyłożone przez Warner Brothers. Szkoda, że w ostatnich latach Pana kariery jest to główny argument do wyboru kolejnych scenariuszy. Mam nadzieję, że Martin Scorsese i jego Milczenie Boga Panu pomoże, bo jeśli nie on to kto?
z poważaniem
zaniepokojony wielbiciel