Odcinek 32 (1 w 2016r.): Mozart in the Jungle

MOZART IN THE JUNGLE (Mozart w dżungli, Amazon Studios, 2 sezony, 20 odcinków)

O czym jest serial?

Doświadczony, uznany dyrygent Filharmonii Nowojorskiej odchodzi na emeryturę. Jego miejsce ma zająć nietuzinkowy, kontrowersyjny Rodrigo (nagrodzony Złotym Globem Gael Garcia Bernal). Zmienia się dokładnie wszystko, od składu orkiestry, przez program, po górnolotnie określany styl. Jednym to się podoba, inni, jak były maestro, reagują alergicznie na pomysły Rodrigo. A w środku całego zamieszkania znajdzie się młoda oboistka Hayley.

Kto za tym stoi?

Głównymi postaciami serialu są znani ze współpracy z Wesem Andersonem scenarzysta Roman Coppola (nominowany do Oskara za scenariusz do Moonrise Kingdom) oraz aktor Jason Schwartzman, który zalicza także w serialu cameo. Obsada jest imponująca – poza Gaelem Garcią Bernalem, na ekranie obejrzymy Malcolma McDowella, legendę Broadwayu Bernadette Peters oraz znaną m.in. z Troi Suffron Burrows. Kilka odcinków wyreżyserował Paul Weitz, nominowany do Oskara za scenariusz do filmu Był sobie chłopiec.

mozart-in-the-jungle

fantastyczna Suffron Burrows

Czy warto?

Mam z tym serialem spory problem. Zachęciły mnie dwa Złote Globy i tematyka, bo muzyka klasyczna to dla mnie jedna z podstawowych form rozrywki. Otwierające sezon 1 odcinki nie zmieniły mojego nastawienia. Straciłem jednak zapał wraz z rozwojem pierwszej serii, która razem ze mną traciła też energię. Brakuje mi w serialu, o paradoksie, muzyki. Jeśli jest, to rzeczywiście w wykonaniu na poziomie niebotycznym. Jednak jak na serial o muzykach jest jej po prostu za mało. Niestety Mozart in the jungle padł trochę ofiarą swojego twórcy Romana Coppoli, który po współpracy z Andersonem (tym mniej cenionym, ale bardziej lubianym) kojarzy się z szaleństwem fabularnym, dużą ilością tricków scenariuszowych, nie zawsze konsekwentnie serwowanych. Tak jest też tutaj – zamiast skupić się na muzyce, na mocnym szkicu postaci (szczególnie stary dyrygent grany przez Malcolma McDowella jest tutaj strasznym schematem), mamy dużo fajerwerków, odciągającego uwagę od meritum wariactwa, stworzonego zresztą na kanwie kolejnej wersji amerykańskiego kopciuszka, który dostaje jedną jedyną szansę i musi ją wykorzystać. Aktorsko oczywiście wszystko się tu zgadza – Bernal magnetyzuje, McDowell jest przerysowanie demoniczny, Peters nie wie do końca co się dzieje, a Lola Kirke jako kopciuszek znajduje się idealnie pomiędzy walecznością i eterycznością. Ma też księcia, którego gra zapewne bosko przystojny Peter Vack. Co z tego jednak, kiedy żadna z tych postaci nie jest wystarczająco ciekawa, a historie wokół nich wyjątkowo nieskupione. Najlepsza z tego wszystkiego jest Cynthia, grana wyśmienicie przez Suffron Burrows. Jakby ona się stała główną postacią fabuły, byłoby o wiele lepiej. Tak, wciąż będę oglądał, wierząc, że się pomyliłem.

Maciej Stasierski

615574

Start typing and press Enter to search