MADAM SECRETARY (2014 – dziś, CBS, 22 odcinki po ok.43-45 minut)
O czym jest serial?
Serial opowiada historię nowej sekretarz Stanu USA Elizabeth McCord (Tea Leoni). Jej życie obserwujemy z dwóch równorzędnych, mieszających się punktów widzenia – politycznego, służbowego oraz od strony rodziny, która wspiera byłą uczelnianą profesora na nowej zawodowej drodze i pomaga jej w pełnieniu tej bardzo trudnej misji. Poza rodziną, sekretarz McCord wspiera także wierna ekipa współpracowników, przeszkadza jej z kolei Szef Kancelarii Białego Domu Russell Jackson (świetny Zeljko Ivanek).
Kto za tym stoi?
Twórczynią serialu jest pisarka i scenarzystka Barbara Hall, która ma za sobą udaną przygodę z telewizją w roli prowadzącej serię Joan z Arkadii. Jednak nie to nazwisko przyciąga do serialu najmocniej, a postać producenta wykonawczego Madam Secretary. Jest nim nie kto inny, jak Morgan Freeman, zdaniem piszącego najwspanialszy aktor chodzący po ziemskim padole. Trzon obsady tworzą wspomniana Tea Leoni, znany z klasycznego już serialu Skrzydła (pamiętacie tę muzyczkę z napisów końcowych? Ah dzieciństwo!) Tim Daly oraz kilku innych weteranów telewizji – Bebe Neuwirth, Keith Carradine (brat lepiej znanego Davida czyli Billa od Tarantino) oraz Zeljko Ivanek (świetny chociażby w Układach z Glenn Close).
Dlaczego warto?
Zacznę może nietypowo – Madam Secretary zaczyna się bowiem nieszczególnie. Otwarcie jest wybitnie naciągane i nieszczególnie emocjonalnie wiarygodne. Na szczęście potem sprawy się rozkręcają w dobrym kierunku. Nie jest to typowy serial polityczny. Oczywiście dużo w nim bardzo nośnych tematów, ale jednak głównie dla amerykańskiego odbiorcy. Zresztą traktowałbym te polityczne wstawki (w których najbardziej błyszczy Zeljko Ivanek) jako swoisty dodatek do prawdziwej historii ludzi zaangażowanych w życie polityczne w USA. Najciekawiej w Madam Secretary wyglądają bowie te momenty, które pokazują życie rodzinne sekretarz McCord. Pełna zasługa za to leży w rękach pary idealnie dobranych aktorów – Tea Leoni i Tim Daly prowadzą ten serial w jedynie słusznym kierunku, nadają mu dynamikę i potrafią uwiarygodnić nawet słabsze scenariuszowe momenty. Tworzą przy tym naprawdę interesujące postaci, wokół których scenarzyści umieścili całą plejadę kolorowych osobowości. Madam Secretary to oczywiście nie House of Cards – nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Elizabeth McCord to nie Francis J. Underwood, ale mimo wszystko jej historię ogląda się z narastającym zainteresowaniem. Podobnie na to spojrzeli szefowie CBS, którzy bardzo szybko podjęli decyzję o zamówieniu drugiego sezonu serialu. W Polsce czekamy jeszcze na jego premierę – mam nadzieję, że w swoim czasie znajdzie się stacja, która będzie chciała pokazać, że nawet dość klasyczna telewizja potrafi mocno trzymać w napięciu.
Polecam!
Maciej Stasierski