Najważniejsza filmowa noc już poza nami. Oskary powędrowały do twórców najważniejszych filmów 2007 roku. Nagrody rozdano w 24 kategoriach. Galę poprowadził Jon Stewart. Honorowego Oskara za całokształt twórczości otrzymał z rąk Nicole Kidman słynny scenograf Robert Boyle. Ceremonia trwała niewiele ponad 3 godziny i była jedną z najkrótszych w ostatniej dekadzie.
A JAK BYŁO NAPRAWDĘ?
Maciek
Wielka jubileuszowa, osiemdziesiąta gala miała być wydarzeniem bez precedensu. Nie była nim jednak z kilku powodów. Wyraźnie zaciążył na niej długotrwały strajk scenarzystów. Kwestie wręczających były odgrzewane i nieciekawe. Beznadziejnie wypadł Jon Stewart. Jego ostry humor znany z programu „The Daily Show” gdzieś zniknął. Dowcipy były mało śmieszne, zbyt polityczne i często niezrozumiałe dla Europejskiego widza. Myślę, że trzeciej szansy na poprowadzenie Oskarów Jon Stewart nie dostanie. Dwie już zmarnował…
Co do samej gali. Większość naszych przewidywań się sprawdziła. Wielkim triumfatorem ceremonii został film braci Coen „To nie jest kraj dla starych ludzi”. Ten znakomity thriller zgarnął cztery statuetki. Do Coenów (zdjęcie na górze) powędrowały nagrody za film, reżyserię i scenariusz adaptowany. Rewelacyjny Javier Bardem wygrał w męskiej kategorii drugoplanowej. U kobiet, co mnie niezmiernie ucieszyło, triumfowała Tilda Swinton za „Michaela Claytona” (szkoda, że to jedyny Oskara dla tego filmu: gdzie Gilroy? gdzie Clooney?). Kategorie pierwszoplanowe to oczekiwany i niezasłużony sukces Daniela Day-Lewisa za „Aż poleje się krew” (wielki przegrany gali – tylko 2 Oskary na 8 nominacji) oraz wspaniałe zwycięstwo Marion Cotillard (zdjęcie na dole) za porywającą rolę Edith Piaf w „Niczego nie żałuję”. To dopiero druga nagroda Akademii dla kreacji kobiecej w innym języku niż angielski.
Szkoda „Katynia”. Szkoda Rogera Deakinsa, który po raz 7 musiał przełknąć gorycz porażki w kategorii zdjęcia. Szkoda znakomitego dźwiękowca Kevina O’Connella przegranego po raz 20. Szkoda w końcu twórców efektów specjalnych do „Transformersów” (kuriozalne zwycięstwo „Złotego Kompasu”).
Brawo dla „Ultimatum Bourne’a” za 3 Oskary. Brawo dla Dante Ferrettiego za wspaniałą scenografię do „Sweeney Todda”. Brawo dla Brada Birda za jedną z najlepszych animacji ostatniej dekady „Ratatuj”. Brawo w końcu dla twórców „Piotrusia i Wilka”, jedynego polskiego akcentu na Oskarach, który zamienił się w statuetkę.
Dominik
Bezbarwnie i przewidywalnie. Największym rozczarowaniem był dla mnie prowadzący galę – Jon Stewart. Błyszczący na co dzień w swoim autorskim programie ostrzem ciętego dowcipu, tutaj wypadł zdecydowanie blado. Mniejsza o to, że żarty były stricte amerykańskie ( czyt. z kampanią prezydencką w tle) i często na siłę. One przede wszystkim nie były śmieszne. A wiemy jak wiele zależy na Gali od prowadzącego i jego błyskotliwości. Mam nadzieje, że za rok uda się namówić Billiego Crystala.
Dobrze, tyle o samej oprawie Gali, przejdźmy do treści. Ceremonia potoczyła się niemalże wg scenariusza, który de facto, na świeżo przed Oskarami Wam zaprezentowaliśmy. Wszystko poszło jak po sznurku. Z małymi wyjątkami. Jedyną prawdziwą niespodzianką można jedynie nazwać przegraną 'Transformersów’ ze 'Złotym Kompasem’ w kategorii efektów specjalnych. Mniejszą niespodzianką była wygrana Tildy Swinton w kategorii 'aktorka drugoplanowa’ ( w co ta kobieta się ubrała do dziś nie wiem). Daniel Day-Lewis i Javier Bardem zasłużenie odebrali swoje statuetki, co chyba nie zdziwiło nikogo. Tegoroczne Oskary zdominowali bracia Coen odbierając najważniejsze statuetki wieczoru – m.in. dla filmu roku i reżyserii. 'Aż poleje się krew’ okazało się na największym przegranym gali – otrzymując tylko 2 statuetki z nominowanych ośmiu. Wygranym można natomiast nazwać 'Ultimatum Bourne’a’, które triumfowało we wszystkich 3 kategoriach technicznych, w których było nominowane. 'Katyń’ musiał ustąpić miejsca na podium 'Fałszerzom’. Patriotyczna szkoda. Jednak jak mądrze powiedział po Gali Andrzej Wajda – 'Sama nominacja była dla Katynia nagrodą’. Los uśmiechnął się natomiast do wyprodukowanego w Polsce 'Piotrusia i Wilka’. Zdecydowany pozytyw.
Jak dla mnie najlepszym momentem tych Oskarów była odpowiedź George’a Clooney’a zapytanego przez dziennikarza – 'Czemu tak wcześnie przyszedł? Na co ten bez ogródek odpowiedział – 'By wcześniej zacząć pić’. To zarazem również gorzka ( dosłownie) puenta poziomu rozrywkowości tegorocznej Gali’