Paul Schrader – inaczej niż bohater „O, Kanado!” [WYWIAD]

„Nadszedł czas, by zająć się tematem umierania” – mówi legendarny reżyser i scenarzysta, Paul Schrader („Taksówkarz”, „Wściekły byk”). W programie 15. American Film Festival znalazł się jego najnowszy film pt. „O, Kanado!”, w którym zagrali m.in. Richard Gere, Uma Thurman i Jacob Elordi.

Bohaterem „O, Kanado!” jest ceniony dokumentalista Leonard Fife, który: „układa się w rodzaj spowiedzi i testamentu. Ceniony dokumentalista Leonard Fife choruje na raka i postanawia udzielić ostatniego wywiadu w swoim domu w Montrealu. Bohater wraca do burzliwej przeszłości i dzieli się tajemnicami, których nie zna nawet jego żona Emma. Paul Schrader bierze na warsztat powieść Foregone Russella Banksa, którego ekranizował już w Prywatnym piekle” (autor opisu: Wojciech Tutaj).

Bardzo chciałem pogadać z Paulem Schraderem o jego nowym filmie. Zwłaszcza że miałem w pamięci konferencję prasową „Hazardzisty”, na której rozpierała go energia. Doskonale pamiętam moment, w którym jeden z dziennikarzy zapytał Oscara Isaaca o inne produkcje, w których niedawno zagrał. Nie spodobało się to Schraderowi, który zwrócił uwagę, że to konferencja prasowa poświęcona jego filmowi.

Schrader jest uparty, ale próbując umówić się z nim na wywiad, liczyłem, że będzie równie rozgadany. Wygląda na to, że uparcie ogranicza promocję swoich filmów – rozmowa online nie wchodziła w grę. Usłyszałem od osoby pośredniczącej w próbie umówienia wywiadu, że mogę ewentualnie podesłać mu pytania mejlem, a gdy wydawało się, że sprawa jest przegrana, wysłałem pytania bezpośrednio do Schradera. Wolę rozmowę od mejlowych „wywiadów” i po cichu liczyłem, że zainteresują go pytania o film i dotyczące twórczości Banksa. Poniżej rezultat naszej krótkiej korespondencji.

Michał Hernes: Film „O, Kanado!” powstał na podstawie powieści Russella Banksa. Ten autor powiedział kiedyś: „Listy powieści, do których czytania wracamy i których nie możemy skończyć mówią więcej o nas niż o względnej wartości samych książek”.

Paul Schrader: Zgadzam się z nim. Przykładowo do czytania „Lolity” Władimira Nabokowa wracam dla czystej przyjemności obcowania z językiem. Nie pamiętam natomiast, ile razy zaczynałam i nie kończyłem „Tęczy grawitacji” Thomasa Pynchona.

Michał Hernes: Banks powiedział również, że „człowieka nienawidzi się z tego samego powodu, dla którego się go kocha”.

Paul Schrader: To esencja fikcyjnej postaci. Absolutnie zgadzam się także z innymi jego słowami, że „obowiązująca prawda historyczna jest fałszowana przez nieznane tajemnice zabierane do grobu”.

Michał Hernes: „O, Kanado!” to rodzaj filmowego testamentu i spowiedzi. Dlaczego zdecydował się pan wyreżyserować ten film?

Paul Schrader: Russell zachorował i poczułem, że nadszedł czas, by zająć się tematem umierania. Russell podkreśla, że powieść „Foregone” to jego wariacja na temat „Śmierci Iwana Iljicza”. Później stała się moją.

Michał Hernes: Co było dla pana największym wyzwaniem w pisaniu scenariusza i reżyserowaniu tego filmu?

Paul Schrader: W pisaniu – mozaikowa struktura opowieści, a w reżyserowaniu – ograniczenia czasowe.

Michał Hernes: Zastanawiam się, czy montaż jest finałową wersją scenariusza.

Paul Schrader: Ze względu na to, że z wyprzedzeniem szczegółowo wszystko planuję, w moich filmach zmiany w montażu są niewielkie i stosunkowo nieliczne.

Michał Hernes: A czy zekranizuje pan jeszcze któryś z utworów Banksa?

Paul Schrader: To mało prawdopodobne. Nie chodzi mi po głowie zbyt wiele filmów.

Epilog od Michała Hernesa:

To przejmująca odpowiedź, ale mówiąc szczerze odczuwałem niedosyt i zapytałem, czy Schrader odpowiedziałby na kilka moich dodatkowych pytań. Byłem ciekaw, czego nauczył się z prozy Nabokowa, czemu nigdy nie zdołał przeczytać do końca „Tęczy grawitacji” i co mu się w niej nie podoba. Ciekawiło mnie, czym jest dla niego „Foregone” i czy przeczytał „Śmierć Iwana Iljicza”. Byłem także ciekaw, jak buduje mozaikową strukturę swoich opowieści i jak sobie radzi, bądź nie, z ograniczeniami czasowymi na planie.

Zastanawiałem się, na ile w pracy nad tym scenariuszem zainspirowała go jego żona, która choruje na Alzheimera. Ciekawi mnie, czy filmy są dla Schradera (również zmagającego się z różnymi chorobami) formą terapii, czy może wstępem do niej.

Z drugiej strony, gdyby Schrader miał udzielić takich odpowiedzi, jak rozgadany bohater „O, Kanado!”, to może lepiej, że wybrał enigmatyczność. Być może sporo o nim mówi ten film, mam więc nadzieję, że scenarzysta „Taksówkarza” nie powiedział jeszcze reżysersko ostatniego słowa.

Start typing and press Enter to search