„Pentameron”: baśń, która zmienia wszystko

Kiedyś, po obejrzeniu Fargo, wybitny krytyk filmowy Gene Siskel powiedział You won’t see a better picture this year. Po seansie Pentameronu Matteo Garrone pragnę powtórzyć te słowa: Nie obejrzycie lepszego filmu w tym roku (prawdopodobnie).

Ktoś powie, że to byłoby niedobre dla nas, widzów. Jednak jak już obejrzycie to dzieło (nie bez przyczyny używam tego słowa), wtedy powinniście wiedzieć, że ten film po prostu wart jest tego typu pochwał. Pentameron, który miał premierę na festiwalu w Cannes (nie dostał na nim żadnej nagrody – skandal!), jest oparty na zbiorze baśni Giambattisty Basile o tym samym tytule. Garrone z 50 opowieści wybrał trzy, które połączył właściwie jedynie w dwóch krótkich sekwencjach – pogrzebowej i koronacyjnej. W Pentameronie oglądamy historie trzech królestw, rządzonych przez trójkę monarchów – królową obsesyjnie pragnącą dziecka, króla żyjącego od kochanki do kochanki oraz innego króla, który postanawia wydać swoją córkę za zwycięzcę specyficznego turnieju.

the-tale-of-tales-matteo-garrones-new-movie-2015-with-salma-hayek-john-c-reilly

nietypowa, ale genialnie dobrana para królewska – Salma Hayek i John C. Reilly

Po tych opisach już wiadomo, że będzie dziwnie, nietypowo. Jednak w takich wypadach zwykle na dwoje babka wróżyła. Prosty przykład – przy okazji ostatniego filmu Guillermo Del Toro Crimson Peak było dziwnie i nietypowo, ale w złym znaczeniu, bo też nudno, irytująco i niestrawnie. Przy okazji Pentameronu można powiedzieć tak – Del Toro chciałbym zrobić taki film jak Garrone! Pentameron jest filmem kreatywnym, wizualnie absolutnie mistrzowskim, a przy okazji mądrym, poruszającym. Garrone udało się połączyć wodę z ogniem i…jeszcze z wodą. Jest tutaj groteska, makabra, jest dużo elementów horroru (w tym elemencie Del Toro może buty czyścić), ale też sporo humoru i fantasy. Co jednak dla mnie najwazniejsze, Pentameron to film niesłychanie emocjonalny, w akcie finałowym do łez poruszający, wzruszający, dotykający najbardziej skrywanych uczuć. Dawno nie miałem w kinie takiego momentu, kiedy nie mogłbym usiedzieć na miejscu. Tutaj takich chwil miałem co nie miara, szczególnie przy okazji wątku króla, który wydał swoją córkę za mąż ogrowi. Ten dramat wcale nie jest jednak oderwany od normalnej rzeczywistości. Poczucie obowiązku króla, którego zagadka została rozwiązana, kontra miłość do pierworodnej córki – czy takie konflikty wewnętrzne nie zdarzają się w świecie realnym? Tym właśnie wygrywa Pentameron nad baśniowymi produkcjami Disneya czy HBO – prawdziwością, siłą rażenia, brakiem obojętności czy aktualnością – pozostając efektownie opowiedzianą, absolutnie spójną, przepiękną opowieścią, która powinna trafić w serca zarówno zwolenników baśni, jak i realistyczny dramatów.

tale

wspaniali Vincent Cassell i debiutująca Bebe Cave, która jest emocjonalnym sercem „Pentameronu”

Osobne słowo należy się Garrone jako artyście wizualnemu. Jak wspomniałem, Pentameron to obrazek – majstersztyk. Nie znajduje innych słów uznania dla kreatywności wizualnej Garrone, poza takimi określeniami jak geniusz, kunszt. Co ważne Włoch także w tym kontekście połączył coś czego właściwie połączyć się nie da – wizualnie unikalny umysł dziecka z mądrością, doświadczeniem człowieka dojrzałego. Każde ujęcie kamery Petera Suschitzky’ego i dźwięk orkiestry Alexandre’a Despalata jest tutaj idealnie dobrane, jednak nie wystudiowane. Wciąż rządzi nimi żywioł, energia tego niezwykłego filmowego doznania, w którym Garrone przypomniał przy okazji jak robili i wciąż robią filmy najważniejsi mistrzowie włoskiej kinematografii, od Federico Felliniego po Paolo Sorrentino – dbając zarówno o obrazek, jak i o niesamowicie inteligentną treść.

Jeśli znajdzie się w tym roku lepszy film od dzieła Matteo Garrone, to nic tylko się cieszyć. Oznaczałoby to, że filmy 2015 roku wcale nie obniżyły lotów w stosunku do znakomitego 2014.

Stasierski_10

Start typing and press Enter to search