„Pitbull. Niebezpieczne kobiety”: rozwiej moje wątpliwości, Patryku!

Wiele rzeczy, które robi Patryk Vega, zasługują na najwyższe słowa uznania. Należą mu się gratulacje za kręcenie filmów bez państwowego finansowania. Za zbieranie w kinach największych widowni na rodzimych filmach. Za wielką popularność wśród aktorów, którzy wciąż chcą u niego grać. Za te wszystkie elementy trzeba ściągnąć przed nim kapelusz, szczególnie dlatego, że robi to wszystko mimo, że o kręceniu filmów nie ma zielonego pojęcia. Niebezpieczne kobiety, wielce oczekiwany przez fanów sequel Nowych porządków, potwierdzają trafność tej tezy po stokroć.

Można byłoby powiedzieć o tym filmie wiele – że źle zagrany (mało powiedziane), że napisany na kolanie (jeszcze mniej powiedziane?), że wyreżyserowany w sposób opłakany (Patrzcie ludzie, mam drony! Jejku jak ja kocham te drony!) etc. etc. etc. Ja mam jednak z tym filmem, i chyba trochę z całą „twórczością” Patryka Vegi zdecydowanie poważniejszy problem – pytania się rodzą, na które prostej odpowiedzi nie mogę znaleźć, co mnie niesłychanie irytuje. Pierwsze z nich:

original

Patryku, trollujesz czy naprawdę tak bardzo nie umiesz? Nie wiem, załamuję ręce, ale nie wiem. Niektóre aspekty wskazywałyby na to pierwsze – Maja Ostaszewska jako Olka chociażby (mistrzowska postać, genialnie autoparodystyczna), Strachu, scena z wejściem nogą w trupa. Jednak tak dużo więcej jest argumentów, że za Twoimi filmami kryje się czysta filmowa niekonsekwencja. Należałoby powiedzieć, że jesteś dokładnie tak dobrze przygotowany do kręcenia filmów, jak The Donald do prezydentury w Ameryce – tak dla informacji, słabo.

Z tymi wątpliwościami nie uda się rozprawić, sprawdźmy więc inne. Pierwsza z brzegu: czy jeśli nie bawią mnie Twoje żarty Patryku (zamierzone czy nie), to znaczy, że jestem hejterem, czy jednak to cała reszta społeczeństwa polskiego ma poczucie humoru z rynsztoka? W tej kwestii stanę po stronie społeczeństwa i może zacznę myśleć jak Ty:

Krytycy to zawsze hejterzy, a szczególnie tego co się podoba szerokiej publiczności. Mnie, jako reżysera krytyka nie obchodzi, bo z moich żartów śmieje się najwięcej ludzi w Polsce.

pnk-ent-one-investments-6_dde2d5c985

Tak mogłaby wyglądać Twoja wypowiedź Patryku, gdyby nie jeden mały szczegół – przecież te Twoje filmy to nie kreacja, to odtwarzanie rzeczywistości. Przynajmniej tak to postrzegasz. Jeśli więc tak jest, to każdy, kto chce jak najlepiej merytorycznie tę rzeczywistość pokazywać, musi się starać, ergo nie zawsze będzie mógł schlebiać gustom widowni. Ta kwadratura koła, do której tutaj doszliśmy, prowadzi mnie powoli do odpowiedzi na pytanie pierwszy – Ty naprawdę nie wiesz, co robisz na tym reżyserskim stołku. Bo jeśli to jest Twoja, mówiąc językiem Wojciecha Smarzowskiego, wypowiedź w temacie mafii paliwowej, to bardziej wiarygodnie wypowiadać się może o niej nawet telewizja FOX News.

To może jeszcze jedna wątpliwość: czy z tego wszystkiego trzeba wysnuć wniosek, że Twoje filmy nie są dla mnie? Jaką więc publiczność sobie wychowujesz Patryku? Coraz bardziej mam wrażenie, że podobnego sortu, jak ta, przez którą mecz Legia Warszawa – Real Madryt, trzeba było oglądać bez widzów. Tylko podobnie jak wyborcy Trumpa nie wiedzieli na co głosują, u Ciebie nie widzą za co płacą pieniądze. Bo kinem ciężko to nazwać. Jako, że jesteś jednak swego rodzaju fenomenem i się nie poddajesz nigdy, wciąż wierzę, że zrobisz kiedyś film także dla mnie, a nie tylko dla tych gości, którzy na sam widok Tomasza Oświęcińskiego śmieją się do rozpuku.

Start typing and press Enter to search