Dokumenty rosną w siłę. Coraz więcej największych nazwisk światowego kina zwraca swoją uwagę na ten niedoceniany gatunek filmowy. Dobrze, bo dzięki temu takie festiwale jak Docs Against Gravity przyciągają coraz więcej widzów. Jasne jest przecież, że najlepszym magnesem dla publiczności są znane postaci. Szczęśliwie nie jest to jedyny powód wielkiej popularności wrocławskiej edycji festiwalu. Kluczowa okazała się jakość prezentowanych filmów, która przeszła nasze oczekiwania. W tej krótkiej prezentacji zabierzemy Was ponownie w świat dokumentów z Dolnośląskiego Centrum Filmowego, które gościło w tym roku 12. edycję Docs Against Gravity.
Najlepszym filmem festiwalu według Macieja okazał się zasłużony zdobywca Oskara dla najlepszego dokumentu – Citizenfour. O tym filmie pisaliśmy już w tym tygodniu. Warto jedynie przypomnieć sobie kluczowy cytat z tej recenzji: Poitras poprowadziła jego (Snowdena – przyp. red.) historię w konwencji nieomal kina szpiegowskiego. To jest chyba największa zaleta znakomitego Citizenfour – łączy on w sobie subtelny portret człowieka z formą absolutnie w dokumencie niespotykaną, zbliżoną niemalże do thrillera, który trzyma w wielkim napięciu od początku do końca. To najlepiej oddaje, z jak znakomitym filmem mieliśmy do czynienia. Więcej przeczytajcie tutaj.
Dominik z najlepszy film festiwalu uznał dzieło Wima Wendersa – Sól ziemi. To film absolutnie wybitny. Dokument, który prawdziwie dotyka duszy. Wendersowi udała się rzecz praktycznie niemożliwa. Zaprosił on bowiem do współpracy Sebastiao Salgado – światowej klasy brazylijskiego fotografa – który opowiadając historię swojego życia za pomocą zdjęć oraz niezwykle przenikliwych i pełnych mądrości słów, zabiera nas w podróż wgłąb istoty człowieczeństwa. Snuta opowieść, w sposób niepowtarzalnie czuły i bliski sercu, zbliża się na rekordowo bliską odległość, jaka kiedykolwiek dzieliła medium filmowe z prawdziwym życiem. To najlepszy dokument jaki widziałem w życiu. Ciężko o nim pisać bo aż ręce drżą. Bardzo kibicuje by wszedł on do szerszej dystrybucji w Polsce. Powinien bowiem zobaczyć go każdy. (D.Sobolewski)
Jak pewnie wiecie, żaden z naszych ulubionych filmów festiwalu nie wygrał. Wrocławskie jury wybrało nagrodzony w Berlinie za scenariusz obraz Patricio Guzmana Perłowy guzik i trzeba powiedzieć, że jest to wybór bardzo godny. Guzman stworzył bowiem film o takim bogactwie tematycznym, że zaczyna w sposób metafizyczny od tematu wody, a kończy twardo na reżimie Augusto Pinocheta. A wszystko to spinając bardzo interesującą puentą. W zupełności nie powinien dziwić zarówno werdykt wrocławskiego jury, jak i tego berlińskiego pod przewodnictwem Darrena Aronofsky’ego.
Wiele filmów zaskoczyło pozytywnie, jak chociażby świetni Yes Meni idą na rewolucję czy znakomity dokument o Aaronie Swartzu, wybitnym umyśle komputerowym, który popełnił samobójstwo pod naciskiem amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Zawiedli Michael Madsen i jego Wizyta na otwarcie, a szczególnie Ulrich Seidl, którego W piwnicy pokazało, że niedługo pomysły wielkiemu Austriakowi, który tym filmie niejako wraca do korzeni, nieubłaganie się skończą. O czym wtedy Seidl będzie kręcił?
Mimo wszystko, Docs Against Gravity okazało się świetną przygodą, która mamy nadzieję powróci do Wrocławia już w przyszłym roku. Obiecujemy, że będziemy wtedy tam dla Was ponownie, szczególnie że tegoroczna edycja zostawiła w nas wielkie uczucie satysfakcji.
Relacjonowali: Maciej Stasierski i Dominik Sobolewski.