We Wrocławiu trwają zdjęcia do nowego sezonu serialu Belfer. Zaproszono nas na jego plan, gdzie przyglądaliśmy się Maciejowi Stuhrowi w akcji. Mieliśmy też okazję chwilę z nim pogadać.
Michał Hernes: W drugim sezonie „Belfra” pojawi się nowy ważny bohater – miasto Wrocław.
Maciej Stuhr: To prawda. Zostało to zapowiedziane już pod koniec pierwszego sezonu w fantastyczny, moim zdaniem, sposób. Ostatnia scena wieńcząca tamten sezon jest według mnie warta milion dolarów. Nie twierdzę tak dlatego, że dalej mam pracę. Po prostu nie widziałem wcześniej w serialach tak dobrze otwartego rozdania na kolejny sezon. Poza tym Wrocław ma zupełnie inny klimat, inną młodzież, inna będzie też historia, która zostanie opowiedziana na ekranie. Bohater, w którego znów się wcielam, przyjedzie z Dąbrowic do Wrocławia z dość dobrym samopoczuciem wynikającym z dobrze spełnionego obowiązku, choć przeżył wiele traumatycznych przygód. Paweł Zawadzki znajduje się w innym momencie swojego życia. Wcześniej wydawało mu się, że jest tylko nauczycielem, a okazało się, że może próbować wziąć na swoje barki ciężar śledztwa. Nie wiem, czy mu się to spodobało, ale jako belfer często ma w sobie poczucie obowiązku wobec ważnych spraw. Podejmuje się więc kolejnego wyzwania. Nie tylko nauczycielskiego, ale także śledczego. Oczywiście nie mogę zdradzić nic poza jedną rzeczą- że nie będzie mu łatwo, tylko trudniej, niż jest to w stanie sobie wyobrazić. Czasami sytuacja będzie go przerastać. Nie jest stu procentowo amerykańskim bohaterem, który od początku rozwala system i rozwiązuje każdą zagadkę. Poza tym drugi sezon Belfra będzie się znacząco różnił od pierwszego. Jeżeli ktoś się spodziewa, że zobaczy te samą historię, tylko opowiedzianą w inny sposób, to będzie zaskoczony albo może nawet rozczarowany. Kręcimy zupełnie inną opowieść i nawet w inny sposób, chociaż z tym samym bohaterem.
Trudniej jest być belfrem czy detektywem?
To dobre pytanie. Odnoszę wrażenie, że bycie filmowym detektywem jest jednak zadaniem filmowo ciekawszym od bycia nauczycielem na potrzeby filmowej opowieści. Z zajęciem detektywa wiąże się mnóstwo atrakcji, które przyciągają przed ekran widzów. Bycie nauczycielem w serialu to zadanie trochę mniej wdzięczne i bardzo trudne, ale staram się poświęcać temu aspektowi dużo pracy, żeby widzowie mogli uwierzyć, że taki nauczyciel polskiego też funkcjonuje i prowadzi lekcje tak, jak na licealnego belfra przystało.
Jak jest u dzieci z zapamiętywaniem tekstów – dają radę?
(Uśmiech): Powoli się tego uczą. Każdy, kto próbował się nauczyć wierszyka w szkole podstawowej wie, jak duże to wyzwanie. Rzecz jasna z wiekiem, przynajmniej do pewnego momentu, przychodzi to człowiekowi coraz łatwiej. Co prawda aktorzy uczą się, jak szybko zapamiętywać tekst, ale po przekroczeniu pewnej granicy wiekowej znów zaczynają zapominać. Takie są prawa natury. Obecnie znajduję się na szczycie tej górki i póki co to ja podpowiadam dzieciom teksty. Wiem jednak, że nadejdzie kiedyś taki moment, że role się odwrócą.
Miał pan w młodości traumy związane z nauką wierszyków i wystąpieniami publicznymi?
Każdy człowiek je ma. Zwłaszcza do momentu, kiedy jest amatorem i skupia się na tym, żeby zapamiętać każde słowo. Tymczasem klucz do sekretów tego zawodu polega chyba na tym, żeby przestać myśleć o słowach, a zacząć myśleć o sensach. Gdy człowiek nauczy się zajmować sensem swoich wypowiedzi, a nie konkretnymi słowami, nauka zacznie mu iść szybciej.
W przypadku Belfra aktorzy nie znają całego scenariusza i jest odkrywany przed nimi stopniowo.
Ta zasada sprawdziła się w pierwszej serii. Powoduje to dużą ekscytację, szczególnie wśród młodych aktorów, którzy zastanawiają się, o co w tym wszystkim chodzi i do jakiego stopnia oni albo ich koledzy są zamieszani w tę historię.
W drugim sezonie zagrają m.in. Michalina Łabacz i Eliza Rycembel.
To moje studentki z akademii teatralnej w Warszawie, więc to dla mnie ciekawe doświadczenie. W pewnym sensie jestem podwójnym belfrem.
Powróćmy na koniec do Wrocławia. Czy to idealna przestrzeń dla kryminału?
Tak, to miasto ma fantastyczną scenerię do kryminalnych historii. Już samo lokum szkoły, które wybrali nasi scenografowie, jest tak niesamowite, że nigdzie w Polsce chyba byśmy podobnego nie znaleźli.
Oby się nie śniło dzieciom po nocach.
(Śmiech): Może się niech im się jednak śni? Wszak musimy opowiadać dość mroczne historie.
Belfer©CANAL+_fot. Robert Pałka.