#PonoćTakiZły: Gliniarz w przedszkolu

Michał Hernes: Mówiąc szczerze mam już dość Kevina samego w domu i nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby co roku w Boże Narodzenie można by było obejrzeć Gliniarza w przedszkolu. Zgadzasz się?

Maciej Stasierski: W zupełności – to przecież pod wieloma względami lepszy film, z chyba najbardziej interesującą rolą Arnolda z jego komediowych prób, może jeszcze obok Prawdziwych kłamstw. Nie robi tutaj z siebie idioty, jak bywało chociażby w Świątecznej gorączce. Gra samego siebie, twardziela, który jednak musi się dostosować do nowej roli nauczyciela w przedszkolu. I wypada w tej roli świetnie! Jest chemia między nim a dzieciakami, a przecież granie z dziećmi to jedna z najtrudniejszych aktorskich sztuk. A dlaczego Ty wolałbyś ten film oglądać na święta częściej?

Michał: Czyli nie podobał Ci się ArnoldJuniorze albo w Bliźniakach (oba te filmy zrealizował Ivan Reitman, reżyser Gliniarza w przedszkolu)? Zastanawiam się, czy jego najlepszą komediową rolą nie jest przypadkiem Komando (zwłaszcza scena, w której karmi z córką sarenki). Swoją drogą w młodości uwielbiałem Pana nianię, choć mimo wielkiej sympatii do Hulka Hogana odnosiłem wrażenie, że Arnie bardziej sprawdziłby się w tej roli. Jeśli zaś chodzi o Gliniarza w przedszkolu, odnoszę wrażenie, że ten film jest pełen aktorskich strzałów w dziesiątkę z Lindą Hunt na czele, której dzielnie kroku dotrzymują młodzi aktorzy. Zgadzasz się? A co sądzisz o występach Pameli ReedPenelope Ann Miller?

Maciej: A widzisz – zapomniałem o Juniorze. To też był popis, chyba nawet nagrodzony Złotym Globem. Zatrzymam się przy Lindzie Hunt – scena, w której dyrektorka przedszkola pyta Pana Kimble jakie to było uczucie uderzyć drania, to chyba najlepsza, najbardziej zabawna scena filmu. Hunt jest aktorką, której nigdy się nie zapomni, jeśli chociaż raz się na nią spojrzy. Nie mówię o jej wzroście, mówię o jej charyzmie. Jeśli ktoś miałby szansę uratować to okropieństwo Stój, bo mamuśka strzela (film ze Sly’em i boską przecież Estelle Getty), to byłaby właśnie Hunt. Pamiętasz pewnie, że dostała Oscara za rolę męską? Wielka, mała aktorka! Pamela Reed była cudowna, szczególnie podczas sceny przy kolacji. Penelope Ann Miller stanowiła wypełniacz, ale przynajmniej efektowny. Zapomniałeś jeszcze o jednej roli – fantastycznej Carroll Baker czyli matce antagonisty Crispa. Świetna, zimna, ze stali!

Michał: Gdy oglądam najlepsze komedie Ivana Reitmana, myślę sobie, że jednak nieprzypadkowo płynęła w nim czechosłowacka krew i to robi różnice. Nie odkryję też Ameryki stwierdzając, jak bardzo komedie są trudne do zrealizowania. Pytanie, które mnie fascynuje brzmi, skąd aktorzy i ekipa wiedzą na planie, że dana scena jest zabawna. Bywa, że praca nad filmem jest tak wyczerpująca, a samoocena twórców czy wykonawców tak niska, że wręcz nie wierzą w późniejszy sukces filmu. Richard Curtis powiedział kiedyś, że dla niego komedie są bardziej realistyczne od ponurych dramatów, bo na świecie więcej od morderców czy gwałcicieli jest ludzi uśmiechniętych, zabawnych albo szukających romantycznej miłości. Zgadzasz się? Co jeszcze urzekło Cię w Gliniarzu? Czy ścieżka dźwiękowa tego filmu jest godna uwagi?

Maciej: Richard Curtis nie po raz pierwszy trafił w punkt – tym bardziej dziwne, że komedii powstaje stosownie mniej niż dramatów. Masz rację, że jest to najtrudniejszy gatunek z wielu powodów: a) nastawienia publiki b) talentu twórców, szczególnie do dialogów. Ivan Reitman, twórca także jednej z komedii wszechczasów Pogromców duchów, nie raz udowodnił, że potrafi. W tej konkretnej najważniejsza była dla mnie relacja między Kimble’m a dziećmi, bo nie spodziewałem się, że taki aktor jak Arnold będzie potrafił ją uwiarygodnić. Jak mu się to udało? Nie wiem, instynktem? Pewnie tak, bo przecież na tym właśnie polegało jego aktorstwo przez lata. Pytałeś o ścieżkę dźwiękową – przypomnisz coś z niej, bo nie kojarzę jej za bardzo?

Michał: Ta muzyka może niespecjalnie zapada w pamięć, ale ma w sobie dużo ciepła i uroku, podobnie jak sam film. Gliniarz w przedszkolu sprawia, że tęsknię za latami 90-tymi i erą VHS. Nie wiem, jak Arnold to zrobił, ale spisał się lepiej niż Dwayne „The Rock” Johnson w znakomitym Planie gry – komedii familijnej, którą uwielbiam nie za sprawą głównej roli męskiej, ale dzięki uroczej dziewczynce, która skradła show i pewnie wiele serc. To jednak temat na osobną dyskusję, a mam nadzieje, że Gliniarz w przedszkolu stanie się filmem bardziej docenianym i dostarczy mnóstwa radości kolejnym pokoleniom widzów. Niestety, powstała druga część z Dolphem Lundgrenem i wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że to porażka. Szkoda.

Maciej: Niemiła niespodzianka, szczególnie, że dzięki Niezniszczalnym kariera Lundgrena stanęła ponownie na nogi. Jednak być może jest coś w tym co napisałeś – ta formuła działała w czasach VHS. Tamte czasy zniknęły. Szczęśliwie pozostały z nich właśnie takie filmy – zabawne, pokazujące, że Arnold nie zawsze był tylko mięśniakiem z Predatora. Oczywiście przy całej klasie jednego z najlepszych akcyjniaków lat 80. Szwarcy jednak miewał także komediowe przebłyski. Czy wrócą? Prędzej spodziewałbym się powrotu na poziomie Sly’a z Creeda. Obym się nie pomylił. Może wtedy także Arnold Schwarzenegger dostanie swoją nominację do Oscara.

Start typing and press Enter to search