Maciej Stasierski: Jaki jest Twój ulubiony film ze stajni Marvela?
Michał Hernes: Identyfikuję się z Ant-Manem i mam do niego słabość. Gdybym mógł być superbohaterem jeden dzień, chciałbym wcielić się właśnie w niego. A Ty?
Maciej: Lubię Iron Mana, cenię też nowego Spidermana (zapomnijmy o tej porażce spod ręki Sama Raimiego), ale chyba właśnie ten Hulk, pierwszy i najbardziej bodaj autorski z Marveli to mój ukochany ich film.
Michał: Podziwiam odwagę Anga Lee, żeby wybrać kogoś takiego na głównego bohatera ambitniejszego filmu superbohaterskiego. Uważam też, że w tym szaleństwie tkwi metoda. Niewykluczone, że reżyserowi Burzy lodowej chodziło o próbę pokazania, że w popkulturowej konwencji można podejmować takie tematy i próbować opowiedzieć o czymś więcej. Czy rozterki Hulka Cię przekonały? Czy widz może potraktować go serio i się z nim identyfikować? Czy Hulk jest ciekawszy niż nolanowski Batman albo Strażnicy od Snydera?
Maciej: Nie jest, Hulk nie ma takiego potencjału, jak Batman czy Watchmeni. Jednak Lee, kolokwialnie mówiąc, wycisnął z niego tyle ile się dało. Zaproponował przy tym konwencję, którą właśnie powinni się kierować reżyserzy adaptacji komiksów – w tym filmie nawet montaż jest specjalnie wystylizowany. Przy cięciach czujesz się, jakbyś przerzucał kartki właśnie czytanego komiksu. Czy mnie przekonały rozterki? Tak, szczególnie w kontekście świetnie zarysowanej relacji z ojcem, zagranym genialnie przez Nicka Nolte. Zresztą sam Eric Bana, jak wydaje mi się przereklamowanym aktorem, tutaj bryluje. Poza wszystkim jednak, ten film jest po prostu efektowny, mimo, że nie ma tempa, do którego przyzwyczaiły nas produkcje Marvela z taśmy produkcyjnej.
Michał: Zgadzam się z Tobą, ale mnie Hulk ujmuje właśnie tym, że nie ma takiego potencjału jak Batman i Watchmeni. Dodatkowo moją ulubioną bajką wszech czasów jest Piękna i bestia🙂 W rozterki Hulka jakoś wierzę bardziej, niż w płaczącego Bonda albo Batmana. To prawda, że Bana w tym filmie bryluje. Niewykluczone, że narzucili go producenci, ale nie ma tego złego. Poza Nickiem Nolte warto zwrócić uwagę na Jennifer Connelly – jestem wielkim fanem jej talentu, który pokazała już w Dawno temu w Ameryce. Jeśli zaś chodzi o cięcia, odnoszę wrażenie, że Ang Lee ma w oczach kamery i świetnie czuje kino w warstwie wizualnej. Nie boi się eksperymentów i odważnych rozwiązań. To filmowiec poszukujący i wydaje mi się, że w każdym filmowym gatunku czuje się jak ryba w wodzie. A czy Hulk urzekł Cię w warstwie muzycznej i dźwiękowej?
Maciek: Muzycznie Hulk to arcymistrzostwo i bodaj najlepsza ścieżka dźwiękowa Marvela z czasów kiedy Danny Elfman jeszcze miał pomysły i nie powielał sam siebie. Temat otwierający oczywiście bardzo w jego klimacie, ale wciąż zaskakujący:
A cała reszta należy do specjalistów od filmowej techniki. Takich Ang Lee ma zawsze najlepszych. To jeden z tych reżyserów, który ma nie tylko unikalne filmowe oko (przypomnij sobie Życie Pi), ale jest przy tym także wybitnym narratorem. I zgadzam się, że czuje bodaj każdy gatunek. Wystarczy przypomnieć sobie takie filmy, jak Przyczajony tygrys, ukryty smok (kino sztuk walki), Rozważną i romantyczną (adaptacja Jane Austen) i Tajemnicę Brokeback Mountain (genialna próba gejowskiego melodramatu) – każdy wielki na swój własny sposób. Hulk jednak w tym gronie nic nie traci. W stajni Marvela nigdy wcześniej, ani później nie pracował reżyser, który tak samodzielnie myśli o kinie. Zapewne dlatego szybko zrezygnowana z jego usług. Szkoda.
Michał: Mimo wszystko cieszę się, że nie odebrano mu Hulka w trakcie realizacji, czego rezultatem mogłaby być jakaś dziwna i nieudana gatunkowa hybryda. Możliwe, że marvelowscy producenci chcieli zaryzykować i że są wśród nich wielcy fani twórczości Anga Lee. Mam nadzieje, że ten reżyser powróci jeszcze kiedyś do komiksowego świata i że znów bardzo pozytywnie nas zaskoczy, reinterpretując znaną nam historię w intrygujący sposób. Ten narrator i filmowy gawędziarz jest wręcz stworzony do filmów realizowanych z takim rozmachem. Czy Ang Lee to połączenie Spielberga z Kubrickiem?
Maciej: To chyba najbardziej trafne porównanie jakie mógłbym wskazać. Słowem: filmowiec idealny? A jeśli nie, to myślę, że blisko. Hulk jest na to dobrym dowodem, bo to jego własne dzieło, a nie marvelowska kalka.