Michał Hernes: Nie wiem jak Ty, ale ja bardzo lubię Obcego 3, choć jestem w stanie zrozumieć, że ludzie na niego narzekają. Powstało mnóstwo wersji scenariusza tego filmu, jedną z nich napisał słynny pisarz SF William Gibson, inną reżyser Między piekłem a niebem Vincent Ward, który miał ten film reżyserować, ale pokłócił się z producentami (szkoda, bo w jednym z rankingów okrzyknięto ten szalony projekt mianem najlepszej filmowej produkcji, która nie została zrealizowana). Ci zaangażowali ostatecznie młodego i utalentowanego Davida Finchera, powierzając mu jednak przeciętny scenariusz (to był swoją drogą od początku młody geniusz, który jako 20 latek pracował nad efektami specjalnymi przy filmie Gwiezdne wojny: Powrót Jedi). Jeden ze scenarzystów Obcego 3 Walter Hill przyznał po latach, że tekst scenariusza był niedopracowanym i chaotycznym zlepkiem poprzednich pomysłów i powstał na szybko, ale czas ich naglił i musieli działać. Umówmy się, scenariusz faktycznie nie należy do atutów tego filmu. Jakie są więc jego atuty?
Maciej Stasierski: Chciałbym na początek podkreślić, że oglądałem jedynie wersję reżyserską, z której ponoć David Fincher jest dużo bardziej zadowolony, niż z wersji, która pojawiła się w kinach w 1992 roku. Ja też bym był, gdybym wyreżyserował ten film, który jest chwilami na granicy bycia najlepszym z serii. To, w jaki sposób Fincher buduje atmosferę jest niesamowite i to sygnał, że ten człowiek w przyszłości stanie się mistrzem w tworzeniu klimatycznego kina “pod napięciem”. Tego drugiego trochę mi w Obcym 3 zabrakło – jednak nie bałem się tak jak oglądając Nostromo, w którym Ridley Scott zaprezentował rzadką w swojej karierzę silną narrację. Fincher tutaj też jest już narratorem, chaotycznym – zgodzę się – ale jednak mającym niesamowitą wizję brudnego świata, w którym pojawia się śmiertelne zagrożenie. Odpowiadając na Twoje pytanie, najmocniej działa tutaj klimat i ten zbudowany od zera świat, w którym pojawia się Ellen Ripley. Jak według Ciebie sprawdziła się tutaj Sigourney Weaver, trzeci raz podejmująca się tej roli?
Michał: Zanim odpowiem na to pytanie, zacytuję Terry’ego Gilliama, który powiedział kiedyś w czasie festiwalu Nowe Horyzonty, że dla niego każdy film jest wersją reżyserską, skoro reżyser się pod nim podpisuje. To jednak prawda, że Fincher nie miał pełnej swobody i nie był zadowolony z filmu, który pierwotnie trafił do kin. Podobno rozważał nawet, że już nigdy więcej nie nakręci nic w Hollywood. Dobrze więc, że zacząłeś od wersji reżyserskiej. Podoba mi się w niej sam Obcy – tym razem wyskakuje nie z człowieka i przypomina bardziej dzikie zwierzę, np. lwa. Mroczny klimat filmu buduje nie tylko ten posępny świat i warstwa wizualna, ale też np. zabicie Hicksa no i niejednoznaczni bohaterowie. Sigourney Weaver jest natomiast rewelacyjna i bardzo podobają mi się relacje między nią a Obcym. A co sądzisz o aktorach na dalszym planie z Charlesem Dance’em na czele?
Maciej: Charles Dance jest tutaj swego rodzaju odkryciem, bo nie znałem wcześniej jego kariery sprzed ról, w których albo jest królem, albo generałem. I nie gra villaina. Dance jest doskonały jako doktor, z którym Ripley nawiązuje zaskakująco bliską znajomość. Bardzo dobry jest także poświęcający się dla ogółu Charles S. Dutton, który gra lidera religijnego skazańców. Mnie też ucieszyło to, jak wygląda obcy i ucieszyło mnie to, że jest jeden. Jest to powrót do korzeni, kiedy w Nostromo też był jeden i był przerażający. Ten wygląda lepiej, bo oczywiście jest niemal 15 lat później. Większa ilość obcych nie przeszkadzała mi w Decydującym Starciu, bo tam był spektakl i rozmach Jamesa Camerona. Trochę było to problemem w Odrodzeniu. Tutaj ten Obcy jest po prostu straszny, ale też po raz pierwszy wywiązuje się między nim a Ripley relacja, co mogłoby zostać lepiej poprowadzone w czwartej części. Z tych też powodów trójka jest dużo mocniejsza od filmu Jean-Pierre Jeuneta. Co jeszcze? Muzyka Elliota Goldenthala – doskonałe są zarówno nawiązania do Goldsmitha, jak i nowości. Co o tym myślisz?
Michał: W pełni się z Tobą zgadzam – ta muzyka jest bardzo posępna i depresyjna. Są w niej mocne industrialne elementy, ale też motywy religijne z Agnus Dei na czele. Dodam tylko, że kocham religijną postać Dillona, w którego wcielił się Charles S. Dutton. Zastanawiam się też, jak wyglądałby Obcy 3 w wersji Wincenta Warda – opowieść o średniowiecznej planecie zamieszkiwanej przez mnichów- pacyfistów, na którą trafia szatan-Obcy jako wyraz proroctwa wraz z Ripley. Kto wie, może w tym szaleństwie byłaby metoda. Nie mam jednak nic przeciwko filmowi Finchera, który jest jednym z moich ulubionych z tej serii (i jeśli miałoby powstać filmowe połączenie Blade Runnera z Obcym, których akcja rozgrywa się w tym samym uniwersum, chciałbym, żeby to Fincher wyreżyserował taki film). A Ty na którym miejscu byś go umieścił w swoim rankingu Obcych?
Maciej: Jak wielki mam problem ze wskazaniem, czy lepsza jest jedynka czy dwójka (skłaniam się na razie ku dwójce), tak na pewno film Finchera to jest mocne trzecie miejsce. Jest pełen wad, trochę jednak za długi, ale z drugiej strony pełen też pomysłów, szczególnie wizualnych, których mogliby mistrzowie ówczesnemu debiutantowi pozazdrościć. Szkoda, że Fincher od samego początku nie miał po drodze z producentami. Dobrze, że nie zniechęciło go to całkowicie do Hollywood, bo dzięki temu w późniejszym okresie obejrzeliśmy najlepsze thrillery lat 90. i 2000. Na pewno nie można uznawać Obcego za złe otwarcie kariery. Dobrze, że takie ćwiczenie trafiło mu się, bo widać, że od razu znalazł swój filmowy język. Rozwinął go później do granicy sztuki. Jakby ktoś miał tę serię kontynuować, to właśnie chyba David Fincher. Tym bardziej czekam na jego World War Z 2!