#PonoćTakiZły: „Pasażerowie”

Michał Hernes: Czy to powód do wstydu, że podobali mi się Pasażerowie? Być może nie znam się na filmach, ale dobrze się bawiłem na tym filmie i nie rozumiem, skąd się bierze aż taki hejt na niego. A Ty?

Maciej Stasierski: Jest nas więc dwóch. Co prawda nie podobały mi się w nim wstawki melodramatyczne. ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że krytycy postanowili trochę dopiec tym gorącym gwiazdom kina i pokazać im, że: tak dobrze to Wam nie będzie droga Jen i drogi Chrisie, że wszystkie filmy Wam wychodzą. Może to teoria spiskowa dziejów, ale nie potrafię zrozumieć tego, że aż tak dużo amerykańskich recenzentów (tylko 32 procent pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes) nie znalazło w tym filmie wystarczająco dużo dobrego, żeby go zarekomendować. Przecież to naprawdę solidna, nienarzucająca się rozrywka. Zgodzisz się?

Michał: Tak, a przy tym rozrywka bardzo ładna wizualnie. Bardzo mi się podoba wygląd statku, sposób w jaki została pokazana przestrzeń kosmiczna i rozmaite detale (np.: scena z utratą grawitacji w czasie pływania w basenie). Jestem wielkim fanem filmu Solaris Stevena Soderbergha i chcę więcej romansów rozgrywających się w kosmosie, a nie kolejnych głupich horrorów. Nie powinno się porównywać ze sobą filmów, ale Pasażerowie są naprawdę ciekawsi od 50 twarzy Greya Zmierzchu (wiem, że to nie jest trudne). Przyjemnie mi się patrzyło na Jennifer LawrenceChrisa Pratta, choć zabrakło mi między nimi chemii (częściowo, a może przede wszystkim, z winy scenariusza), a najlepszy jest Michael Sheen. Chciałbym mieć na osobisty użytek postać, w którą się wcielił. Towarzystwem Jennifer też bym nie pogardził. Sam film jest letni, przyjemny i wciągnął mnie, kilka razy zaskoczył, zachwycił i rozbawił, nie wywołał też u mnie większej irytacji. Tylko tyle, albo aż tyle. A co Tobie się w nim podoba?

passengers6

Maciej: Początek mnie bardzo zainteresował – był intrygujący. Dobrze Morten Tyldum budował w nim napięcie, próbując przy okazji pokazać dramat bohatera, który musi wybrać. W końcu “zejdzie” (czyt. umrze) z samotności czy jednak “dobierze” sobie kogoś jako towarzysza tej doli – to trudna alternatywa, którą Tyldum rozegrał wiarygodnie. Duża w tym zasługa Pratta, który jest naprawdę dobrym aktorem – myślę, że warto zacząć dawać mu role wymagające więcej niż tylko pompowania mięśni. Co do Lawrence – ona jest zawsze dobra, nawet w rolach nie do końca dobrze napisanych i swoją naturalną charyzmą potrafi ponieść bohaterów trudnych do uwiarygodnienia. Zgodzę się co do Sheena – kradnie każdą scenę. Dla mnie najważniejszy w Pasażerach jest jednak styl wizualny – statek zarówno od zewnątrz, jak i od wewnątrz wygląda BOSKO! Dodajmy do tego inne efekty specjalne, połączmy je z fantastycznymi zdjęciami Rodrigo Prieto i doskonałą muzyką. Czego chcieć więcej? Pewnie paradoksalnie trochę mniej melodramatu…ale i tak będę się upierał, że jest w tym filmie co pokochać. Jak Ci się podobał ten konflikt, który musi zwalczyć bohater? No i co myślisz o takiej wizji przyszłości – możliwa?

Michał: Wolę w kinie takie dylematy, od dylematów George’a Clooneya, czy przebywać w kosmosie z kobietą w jego wieku (każda okazja by dowalić Grawitacji jest dobra, nieprawdaż?). Konflikt bardzo ciekawy, co prawda mógł zostać lepiej poprowadzony, ale wychodzi na to, że nie miałem zbyt wielkich oczekiwań względem tego filmu. Piękno nauki i postępu polega na tym, że nieustannie nas zaskakuje i jestem skłonny uwierzyć, że taka sytuacja może mieć kiedyś miejsce. A gdybym mógł, chciałbym przebywać na takim statku kosmicznym, choć niekoniecznie sam (a na pewno z Jennifer, choć nie jestem tak dobrym aktorem jak Pratt i trzymam za niego kciuki). Mimo ckliwej kiczowatości, na swój sposób ujęło mnie nawet zakończenie filmu. Jest w tym coś krzepiącego i humanistycznego. To mimo wszystko pozytywna wizja przyszłości, tak mi się wydaje, a takich opowieści w fantastyce nigdy zbyt wiele. Może ten film nie zostanie mi na długo w pamięci i niekoniecznie będę do niego wracał, ale naprawdę nie wyszedłem z kina zażenowany. Nie towarzyszyło mi też poczucie, że miliony razy już to widziałem. A jacy by nie byli bohaterowie tego filmu, to oni trzymali na swoich barkach jego fabułę. To duży plus, biorąc pod uwagę, że w hollywoodzkim kinie wciąż dominuje fantastyka skupiająca się na akcji i efektach specjalnych, a nie na bohaterach. Zgodzisz się?

In the Infirmary, Jim (CHRIS PRATT) and Aurora (JENNIFER LAWRENCE) realize they have limited options in Columbia Pictures' PASSENGERS.

In the Infirmary, Jim (CHRIS PRATT) and Aurora (JENNIFER LAWRENCE) realize they have limited options in Columbia Pictures’ PASSENGERS.

Maciej: Po pierwsze chciałbym się znaleźć kiedyś na takim statku i móc chodzić po nim tak swobodnie (if you know what I mean) jak Pratt. Choć jeśli ten drugi warunek miałby się nie spełnić, zapewne wciąż w taką podróż bym mógł się wybrać. Co do science-fiction opartego na bohaterach – myślę, że w tym kierunku powinien ten gatunek iść. Fajnie byłoby, gdyby przy okazji czasem trafiał się w nim bardziej komediowy, lżejszy film. Tak było w zeszłym roku z Marsjaninem, który oczywiście Pasażerów wyprzedza pod względem filmowej klasy. Jednak ten trend jest dobry – skandujmy więc: Więcej Tylduma i Scotta w science-fiction, mniej Michaela Baya! Pewnie podpiszesz się pod tym hasłem?

Michał: Tak jest, a dobrej literatury SF i kumatych scenarzystów w Hollywood nie brakuje. Jednak żeby powstawało więcej takich filmów, produkcje Tylduma i Scotta muszą przynosić stosowne zyski. Trzymam kciuki, żeby tak było. A Pratt to gość naprawdę inspirujący, bo przecież kiedyś ważył chyba ze 140 kilogramów. To tym bardziej dowodzi, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Start typing and press Enter to search