Michał Hernes: Trudno przejść obojętnie obok filmu Pitbull. Nowe porządki. Jednych wkurza i irytuje, ale ma też wiernych fanów, którzy szturmowali kina przez bodaj pół roku. Film Patryka Vegi jest na swój sposób fenomenem i można się zastanawiać czy to polski Michael Bay czy Uwe Boll. Czy seria o Pitbullu jest polską odpowiedzią na Bad Boys?
Maciej Stasierski: Myślę, że jest ulepszoną wersją Bad Boys. Patryk Vega, przy wszystkich swoich ograniczeniach warsztatowych, sprowadził do polski kino znane z lokalnych kin amerykańskich z lat 70. – jego filmy to kwintesencja exploitation. Jest to jednak exploitation w wersji beta, bo robione w bardzo profesjonalny sposób i grane przez obsadę, która może budzić szacunek. Jak Ci się podoba taka klasyfikacja Pitbulla?
Michał: Pamiętaj, że to filmy oparte na faktach i Patryk Vega wielokrotnie podkreśla, że te dialogi i sceny zostały wzięte z życia. Czy to oznacza, że chce łączyć w swoich filmach poważne tematy z trzymającą w napięciu rozrywką? Szanuję każdego, kto próbuje namieszać w do niedawna przaśnym i skostniałym polskim kinie gatunkowym. Co prawda filmy Vegi mają swoje wady, są nierówne i chaotyczne, ale taki rozmach i taka bezczelność są w polskim kinie potrzebne. Najlepiej świadczy o tym fakt, że – powtórzę – ludzie szturmują kina, a najlepsi aktorzy chcą w tym filmie grać. Znajomy aktor opowiadał mi w prywatnej rozmowie, że naprawdę uwielbia pracować z Vegą. Pamiętaj, że taki Bogusław Linda jest wybredny i coś go musiało w Pitbullu zaintrygować. Nie ukrywam też, że jestem bardzo ciekaw, jak w najnowszej części Niebezpiecznych kobietach spisał się Artur Żmijewski jako ten zły i jak spisały się znakomite aktorki, które coś przyciągnęło do męskiego kina i świata Patryka Vegi. A może to wcale nie jest taki męski świat? Może filmy tego reżysera wymykają się klasyfikacjom i są zjawiskiem osobnym, a Vega jest reżyserem poszukującym w obrębie filmowego mainstreamu?
Maciej: Ja jednak spróbowałbym jego kino jakoś zakwalifikować. Kim trzeba przecież być, jeśli nie swego rodzaju geniuszem, żeby z filmu na faktach, opartego na realistycznie przedstawionych dialogach, zrobić kino quasi-gatunkowe. Tylko z jakim gatunkiem mamy do czynienia? Na pewno z thrillerem – sugeruje to wiele rzeczy: kamera z drona (jak w Mieście Boga), świetna (i tutaj nie żartuję) muzyka Łukasza Targosza i trochę napięcia, które Vega jednak na swój pokraczny sposób budować potrafi. Jednak thriller mu nie wystarcza, on chce też dodać coś od siebie. Dlatego Pitbull. Nowe porządki to też wyśmienita (?!) komedia. Przecież nikt, kto nie rozumiałby zasad poruszania się w tym gatunku, nie wstawiłby do swojego filmu takich postaci jak Strachu (genialny Tomasz Oświęciński), Olka (Maja Ostaszewska). Nie mówiąc już o ksywkach postaci – Babcia, Majami, Kura i Zupa.
To musi być dzieło geniusza lub idioty. Wybieraj Michał.
Michał: Moim zdaniem Patryk Vega nie jest ani geniuszem ani idiotą. Podziwiam go, że konsekwentnie robi filmy, na których wiele osób śmieje się… to znaczy bawi się jak świnia (przywołując słowa, których użył niegdyś krytyk Zygmunt Kałużyński). Gdyby Vega robił te filmy w konwencji serio i śmiertelnie poważnej, prawdopodobnie byłyby wielką katastrofą i pewnie ogromnie bym się na nich nudził. To połączenie thrillera z komedią sprawia, że nawet jeśli te pomysły, postaci i dialogi wydają się kuriozalne, to mogą zapaść w pamięć i trudno przejść obok nich obojętnie. Wydaje mi się, że stały się bardziej kultowe i bardziej weszły do języka potocznego w pewnych kręgach, niż np. dialogi z Wojny polsko ruskiej Xawerego Żuławskiego. A co jeśli wymienione przez Ciebie ksywy są z życia wzięte? Jeśli chodzi o Polskę, nic mnie już nie zdziwi.
Wolę też takie filmy, od pretensjonalnych i nudnych ambitnych porażek w klimacie Czerwonego pająka Marcina Koszałki.
Powtórzę: polskiemu kinu i polskim widzom potrzebne są komediowe thrillery, na których mogą bawić się jak świnie. Dlatego cieszę się, że powstają kolejne filmy spod znaku Pitbulla. Odnoszę wrażenie, że tego rodzaju filmów i tak realizuje się ich u nas wciąż za mało. Czekam na więcej, a Ty?
Maciej: Czekam, ale pojawia się w mojej głowie pytanie: czy to wszystko jest zamierzone, czy po prostu tak wyszło. Choć z drugiej strony, co za różnica. Skoro ludzie się dobrze bawią, to może krytycy nie powinni marudzić. Patryk Vega stworzył nowy gatunek w naszym kinie: film populistyczny, który nie kłania się krytykom, a myśli jedynie o swojej publiczności.
Może Vega staje się Donaldem Trumpem polskiego kina? Obydwaj odnoszą aktualnie niezwykle zaskakujące sukcesy. Obydwaj stawiają na brak poprawności politycznej. Żadnego z nich nie obchodzą krytycy. Jak Ci się podoba takie porównanie?
Michał: Też mi przyszła do głowy analogia do Trumpa (który został nagrodzony swego czasu Złotą Maliną za zagranie samego siebie). Nie powinniśmy o tym pisać, bo patrząc na wielkie ambicje i wielką popularność Vegi, kiedyś może mu przyjść do głowy, żeby kandydować na prezydenta. To niech już lepiej robi filmy.
Maciej: Szczęśliwie, że w tej ostatniej kwestii Vega słucha nawet za bardzo. Przecież zanim się zdążymy ogarnąć z Niebezpiecznymi kobietami, już niedługo pojawi się kolejny Pitbull. Ciekawe kiedy dojdzie do tego, że w jednym kinie będzie można wyjść z jednego Pitbulla i przejść na drugiego. Może już w okolicach lutego/marca? Trzymam kciuki. #MakePolishCinemaFunAgain