Wiecie co? Westerny potrafią być fajne. I nie, nie mówię tu o tych starych ramotach z Johnem Waynem (bo to już zupełnie inna bajka, by nie powiedzieć ponownie western). Mówię o tych produkcjach robionych raczej dla ludzi, którzy takich filmów nie oglądają z wyboru. Świetnym przykładem takiego westernu, pachnącego bardziej klimatem Big Lebowskiego niż starych sandałów i siodła, jest właśnie Prawdziwe Męstwo braci Coen.
To remake starego westernu z Johnem Waynem (Przypadek? Nie sądzę). Tylko tam gdzie w starociu było klasycznie, tutaj jest znacznie bardziej komediowo i z dystansem do gatunku. Wielka w tym zasługa jeszcze większego Jeffa Bridgesa, który wciela się tutaj w postać graną pierwotnie przez Wayne’a. Bez większej przesady można powiedzieć, że jest to The Dude przeniesiony w czasie i posadzony na konia. Zamiast jointów ma fajki i whiskey, a zamiast kręgli bawi się w zabijanie ludzie. Ale wiecie, tak na wesoło. Jeszcze weselej będzie jak dołożymy na drugim planie Josha Brolina (to chyba ulubiony aktor braci Coen) oraz Matta Damona, który gra tu przysłowiowego kretyna (bo przecież znacie sporo przysłów o kretynach, prawda?).
Jeśli szukacie dobrej, konkretnej i koncertowo śmiesznej (na poziomie gry aktorskiej) komedii osadzonej na Dzikim Zachodzie to znaleźliście. A jeśli potrzebujecie takiego prawdziwego gatunkowego, a zarazem wybitnego westernu to polecam zajrzeć tutaj.
Serwus, Dominik Sobolewski
P.S – poniżej znakomity appetizer