Ani słowa więcej

ani słowa więcej2

Tytuł filmu narzuca minimalistyczną, zredukowaną do samych konkretów, recenzje.

Ani słowa więcej to melodramatyczno-komediowe love story z bohaterami z grupy wiekowej 45+. Ona (Julia Louis-Dreyfus) jest rozwódka z córką na wylocie z domu, on (James Gandolfini) rozwiedziony Big-Man również w podobnej sytuacji. Trochę niedopasowani społeczne, trochę dziwni, trochę tacy jak wszyscy.

Lekka, słodo-gorzka produkcja w stylu independent cinemaJednak za mało tu świeżości, a za dużo powtarzalności. Wszystko już to wcześniej gdzieś widzieliśmy, często nawet w lepszym wydaniu. Brakuje tutaj trochę tej magii i uroku tożsamej temu gatunkowi.

Jednak na pełne wyróżnienie zasługuje James Gandolfini, który jest największym (dosłownie i w przenośni) atutem tego filmu. W swojej ostatniej roli w życiu (James zmarł na zawał serca kilka miesięcy temu) pokazuje jakiej klasy był aktorem. W tej oszczędnej roli pokazuje jak wiele na ekranie zależy od charyzmy i dowcipu aktora. Tym bardziej szkoda Jamesa, który po wyjściu z roli Tony’ego Soprano zaczął coraz śmielej uderzać w pełnometrażowe produkcje, kradnąc w nich wszystkie sceny (pamiętne epizody choćby w Zabić jak to łatwo powiedzieć czy we Wrogu Numer Jeden).

Słowem, rola Gandolfiniego lepsza od całego filmu.

Dominik Sobolewski

Sobolewski_6

Start typing and press Enter to search