Na skraju jutra

na skraju jutra

Tom Cruise wciąż próbuje oszukać czas. Nie chce przyznać, że lata młodości już dawno za nim, a status gwiazdy kina akcji powinien oddać młodszych kolegom. Co jakiś czas wciąż mu się udaje. Najlepszym przykładem niech będzie Na skraju jutra, jak dotąd absolutnie najlepszy blockbuster tego lata.

Doug Liman, którego kariera faluje mniej więcej tak samo jak Cruise’a, rozpoczął, co niewiele osób pamięta, wyśmienitą serię o przygodach Jasona Bourne’a, zanim tę przejął Paul Greengrass. Po tym świetnym filmie zdarzyły mu się jednak wpadki w postaci Pana i Pani Smith, filmu który zapamiętamy głównie z faktu początku romansu Brada Pitta i Angelina Jolie, oraz szczególnie koszmarnego Jumpera. Teraz powraca w stylu rewelacyjnym. Na skraju jutra, futurystyczne kino akcji, oparty jest na dość zgranym motywie znanym najlepiej z Dnia świstaka. W filmie z Billem Murrayem jednak ten pomysł został wykorzystany w konwencji komediowej. Tutaj mamy bardzo monumentalne kino akcji połączone w wojennym. Trzeba wiedzieć, że „Na skraju jutra” bardzo luźno nawiązuje bowiem do wydarzeń z II wojny światowej i desantu na plaży w Normandii. Tutaj jednak rywalami aliantów przyszłości nie są żołnierze niemieckiego Wermachtu, tylko kosmici, którzy chcą osiedlić się na Ziemi. W środek tych wydarzeń wpada major William Cage (Tom Cruise w autoironicznej roli), który w skutek niespodziewanej sytuacji z pola bitwy zaczyna przeżywać ten sam dzień na okrągło. Po czasie, kiedy z tym osobliwym darem nie może sobie poradzić, poznaje osobę-symbol tej wojny, Ritę zwaną Aniołem z Verdun (fantastyczna jak zawsze Emily Blunt). Doug Liman z motywu dnia świstaka korzysta bardzo sowicie. Co jednak ważne nie traktuje go zaledwie jako formalnego ćwiczenia. Przeciwnie przez to że fabuła filmu jest siłą rzeczy dość rwana, udaje się dużo łatwiej skupić uwagę widza, który znajduje frajdę w odkrywaniu kolejności ukazywanych wydarzeń oraz analizowaniu, czy dana scena mogła już mieć miejsce wcześniej, czy jesteśmy w określonej sytuacji po raz pierwszy. Liman dzięki tej czasowej pętli potrafi także zmóc tempo opowiadanej historii oraz, co uważam za osiągnięcie największe, pogłębić rys charakterologiczny bohaterów. W końcu William zna Ritę od dobrych tygodniu, ona zaś za każdym razem poznaje go na nowo. Tę grę i rodzącą się więź między bohaterami Cruise i Blunt uwiarygodniają dzięki swojej naturalnej charyzmie. To właśnie oni decydują o tym, że Na skraju jutra nie jest tylko imponująco wyglądającym kinem akcji, ale też inteligentną rozgrywką charakterów, która chwilami bywa naprawdę bardzo zabawna. Limanowi udało się nawet uratować samą końcówkę filmu, w której logiki i konsekwencji nieco zabrakło, ale wystarczyło tempa i wytworzonego wcześniej napięcia, żeby ten wózek dociągnąć do komediowego finału. Poza Cruise’em i Blunt, warto zauważyć fantastyczną rolę drugoplanową Billa Paxtona, który kradnie niemal każdą scenę jako deklamujący wciąż ten sam monolog sierżant Farrell.

Nie Spider-Man, nie X-Men, tym bardziej nie Godzilla, a nie zapowiadający się wcale tak rewelacyjnie Na skraju jutra Douga Liman zasługuje na miano najlepszego filmu lata. Bardzo miła niespodzianka!

Maciej Stasierski

Na skraju jutra (reż. Doug Liman):

Stasierski_9

 

Start typing and press Enter to search