Peter Berg dobrze wiedział co robi wybierając na temat swojego filmu wojnę w Afganistanie. Jak dotąd nikt, poza wielką Kathryn Bigelow, nie potrafił ugryźć tego tematu. Słowem terra incognita, nic tylko zagarnąć dla siebie. Książka Marcusa Luttrella wydawała się idealnym punktem wyjścia. Cóż więc się stało, że Ocalony okazał się tak wielkim rozczarowaniem?
Film rozpoczynają szokujące obrazki ze szkoleń Navy Seal. Jak ktoś nie wie jak hartuje się stal, to może uzyskać pewien obraz. Potem jednak przechodzimy do warstwy fabularnej filmu i od razu Berg serwuje niespodziankę – zdradza zakończenie opowieści, a tym samym pozbawia film elementu zaskoczenia. Niestety pozbawia go też napięcia, co trzeba uznać za jeden z najpoważniejszych zarzutów względem Ocalonego. Nie można Bergowi odmówić interesującego podejścia do historii, która zamiast mistycznej opowieści o amerykańskim heroizmie jednostki, miała przybrać formę emocjonalnie zdystansowanego kina akcji z portretem bohatera ograniczonym do niezbędnego minimum. Niestety koncepcja rozpadła się jak domek z kart pod ciężarem narracyjnej nieudolności samego reżysera. Do takiej konwencji trzeba było bowiem opowiadacza, a nie stylisty jakim jest Berg. Ocalony obnaża wszystkie narracyjne manieryzmy amerykańskiego reżysera, który nie może się oprzeć przed pokazywaniem pięknych krajobrazów, zwolnieniami, pseudometaforycznymi ujęciami. Wszystkiego jest w Ocalonym tak wiele, że o odciągnięcie uwagi widza od historii naprawdę nietrudno. Ona sama także nie zachwyca swoją bardzo średnią dramaturgią, w końcówce przeradzając się w komedię o ostatnim sprawiedliwym Afgańczyku. Słowo komentarza należy się także scenom wojennym, które choć efektowne (świetna robota operatora Tobiasa Schliesslera), tracą dla mnie niesamowitym fałszem. Nie sposób bowiem zrozumieć podejścia reżysera, która dbając o bardzo duży realizm scen, łamie go co chwila pretensjonalnymi sekwencjami (jakby się słyszało przy nich amerykański hymn) przywołującymi skojarzenie z komiksem. Gdzie tu konsekwencja?
Przy tych wszystkich zarzutach świetna rola Marka Wahlberga niestety pozostaje na bardzo dalekim planie. Szkoda straconej szansy.
Ocalony (reż. Peter Berg)