Mieszkam w czarno-białym mieście. Gdy wychodzę na trotuary wydaję mi się, że nadaje temu miastu jeszcze bardziej ponury charakter. Nerwowo upewniam się czy wszystko mam ze sobą i będąc na granicy schizofrenicznego zacięcia, wpadam w panikę gdy brakuje mi w kieszeni mojej ulubionej małej karteczki. Wszystko co mijam napawa mnie bezlitosną nudą i wprawia w stan nieokreślonego melancholijnego przygnębienia. Nie daję jednak niczego po sobie poznać. Nie roszczę do nikogo pretensji. Nieskromnie przyznam się Wam, że nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wiele dziewczyn zerka na mnie ukradkiem, a potem zauroczone moją rozbrajającą prostotą odwracają się i na nowo kierują myśli w stronę swoich wieloletnich partnerów. Wyobrażam sobie, że żałują, że spotkały mnie dopiero teraz.
Nigdzie nie mogę kupić kawy. Dostaję mdłości – lecz znów nie daję niczego po sobie poznać będąc cierpliwie uprzejmym – gdy odwiedzam tą nowoczesną kawiarnię, w której zwykłej kawy po prostu nie można kupić. Nowoczesność mnie przytłacza, a epitety bio lub eko stały się dla mnie przykrymi symbolami tej wszechogarniającej pustki. Wczoraj spotkałem swoją młodzieńczą, dziewiczą i czystą miłość. Nie potrafię z nią rozmawiać. Minęło zbyt dużo czasu, a ilość naszych indywidualnych doświadczeń sprawia, że nie jesteśmy w stanie pokonać najmniejszej przeszkody. Chyba zaczynam się przyzwyczajać do samotności. Mój lekarz stwierdził, że jestem niedojrzały emocjonalnie. Na początku byłem na niego wściekły, lecz gdy przespałem się z tą diagnozą to zdałem sobie sprawę, że jeszcze nikt w moim krótkim życiu nie powiedział mi tyle uczciwej prawdy. Czasami mam wrażenie, że wszyscy ludzie są dziwni. Po dłuższym zastanowieniu nad swoją impresją staję się jednak przekonany, że to ze mną jest coś nie tak. Gdy przesiadywałem wczoraj samotnie w pubie podszedł do mnie pewien starszy, sędziwy mężczyzna. Uprzejmie zwróciłem mu uwagę, że wolałbym posiedzieć sam. Nie dał za wygraną. Zaczął opowiadać mi historię swojego życia. Doznałem przygnębiającego wrażenia, że mimo, iż moja droga jest kilka razy krótsza, to i tak przeżyłem od niego dużo więcej. Był rozczarowująco przewidywalny. Dwie godziny później zmarł.
Dwa lata temu rzuciłem studia prawnicze. Moi rodzice nie mogą tego znieść. Jestem Niko i mam dwadzieściakilka lat. Jestem zwykłym, pogubionym chłopakiem. Kobiety wzdychają na mój widok z niezrozumiałym współczuciem: Oh, Boy!.
Oh, Boy! (reż. Jan Ole Gerster)