Slavoj Zizek, obok Zygmunta Baumana, jest jednym z najwybitniejszych umysłów socjologicznych otwarcie przyznających się do swoich lewicowych poglądów. Niestety nawet przy trafności jego spostrzeżeń i błyskotliwej analizie szeroko pojętych ideologii, Perwersyjny przewodnik po ideologiach filmowo rozczarowuje.
Zizek jest postacią absolutnie nietuzinkową. Wszystko, począwszy od ostrości sądów, przez przygotowanie merytoryczne, na charakterystycznym zachowaniu i wyglądzie skończywszy, jest u niego unikalne. On sam jest wielką siłą filmu Sophie Fiennes. Dzięki fantastycznej osobowości Zizka nawet tezy niesamowicie wydumane dają się przełknąć, a trzeba przyznać, że Słoweniec, mówiąc kolokwialnie, jedzie chwilami po bandzie. Rozprawia się z niektórymi klasykami popkultury („Titanic”, Oda do radości Beethovena, „Szczęki”) w sposób zupełnie bezpardonowy. Nigdy nie jest to nudne, niemal zawsze intrygujące. Osobowość Zizka jest jednak tak atutem, jak i niestety też sporym problemem filmu, który kompletnie nie potrafi jej filmowo zdyskontować. Przez to Perwersyjny przewodnik po ideologiach mimo początkowo całkiem niezłego tempa, po czasie zaczyna być filmem bardzo męczącym, chaotycznym, kompletnie reżysersko nieposkładanym. Zizek uderza widza taką ilością tez, analiz, dociekań, że po godzinie naprawdę ciężko się zorientować związku między poszczególnymi segmentami, nie mówiąc już o tym, że trudno stwierdzić o czym Zizek mówił na początku filmu. Filmowo Przewodnik też nie jest niczym wielkim, choć kilka pomysłów (jak ten widoczny na zdjęciu, w którym Zizek robi się na Travisa z „Taksówkarza”) wygląda nieźle. Największym problemem filmu jest jego bardzo przesadzona długość. Ten porwany wykład trwa bowiem niemal 2 godziny i 15 minut, co staje się problemem w sytuacji, kiedy Zizek już po godzinie zaczyna się mocno powtarzać. Jak wspomniałem na wstępie nie sposób odmówić mu błyskotliwości, niesamowitej wręcz osobowości. W tym miejscu powstaje pytanie, czy dużo ciekawszym filmem nie byłby taki opowiadający o samym Zizku i chociażby jego niewątpliwej miłości do kina. Zostawiam je otwarte. W przypadku Przewodnika potencjał zmarnowano.