Relacja z 16. American Film Festival

Dla takich seansów warto jeździć na festiwale!

Jednym z ważniejszych punktów tegorocznego TAURON American Film Festival jest niewątpliwie przegląd amerykańskich komedii XXI wieku. Wśród nich moje szczególne zainteresowanie wzbudziła kinofilska satyra wojenna w reżyserii Bena Stillera – mowa oczywiście o „Jajach w tropikach”.

Muszę się przyznać, że nigdy nie widziałem go w całości (choć znałem kilka ikonicznych scen jak zwiastunowy początek czy tańczącego Toma Cruise’a). Tym większa radość, że mogłem obejrzeć go po raz pierwszy na kinowym ekranie i to przy pełnej sali rozbawionych festiwalowiczów. Dobrze się czasem tak bezwstydnie pośmiać. Niestety takich komedii już się nie kręci…

Po przebojach chorobowych, w końcu udało mi się rozpocząć moją podróż przez program tegorocznego TAURON American Film Festival. Na start wybrałem ścieżkę polityczną i wyszło co najmniej dobrze. Alan J. Pakula w latach 70. stworzył tzw. trylogię paranoi. Jej środkowym elementem jest bardzo ciekawy, emblematyczny dla surowego stylu Pakuli „Syndykat zbrodni”, sugerujący, że świat polityki w USA kontrolowany jest przez tajemniczą korporację trudniącą się…zabójstwami politycznymi. Jest tu tempo, kilka zaskakujących rozwiązań fabularnych i fantastyczna rola główna Warrena Beatty, którego na drugim planie z pełną siłą swojego warsztatu wspiera legendarny Hume Cronyn. Warto zapoznać się z tym najmniej kojarzonym filmem z trylogii, którą tworzą także „Klute” i słynni „Wszyscy ludzie prezydenta”.

Jeszcze lepszą rola główną, która z absolutnie niezrozumiałych względów nie została doceniona przez Akademię Filmową, charakteryzuje się kapitalna komedia romantyczna – „Prezydent: Miłość w Białym domu”. Rob Reiner w roli prezydenta USA obsadził znajdującego się ówcześnie u szczytu swojej charyzmy i szarmu Michaela Douglasa, i trafił w „10”. Jeszcze lepiej mu poszło, gdy wybierał aktorkę, która miała zagrać jego tytułową miłość – Sydney Wade to jedna z najwspanialszych, najbardziej urokliwym ról w karierze Annette Bening. A „Prezydent…” to idealna rozrywka na zimny, jesienny wieczór.

Podobno Alfred Hitchcock spędził tydzień filmując tę krótką scenę, w trakcie której Madeleine patrzy na portret. Chodziło mu o to, by uzyskać właściwe oświetlenie. Chwila, tydzień kręcenia jednej sceny?! Brzmi niewiarygodnie, ale chcę wierzyć, że to prawdziwa historia. Uwielbiam, że tworząc film „Zawrót głowy”, inspirował się malarstwem Vermeera, a storyboardy z tej produkcji, których autorem jest Henry Bumstead, są intrygujące i niesamowite. Bardzo się cieszę na kinowy seans „Zawrotu głowy” w ramach TAURON American Film Festival w Kino Nowe Horyzonty.

Start typing and press Enter to search