Nasz najnowszy cykl Felietony rozpoczynamy od podsumowania pierwszej wizyty 2/3 redakcji Are You Watching Closely na wielkim europejskim festiwalu filmowym. Dominik Sobolewski oraz Maciek Stasierski w dniach 8-9.02 zawitali na 64. edycję Berlinale Internationale Filmfestspiele!
Historia Berlinale sięga roku 1951, co czyni go najmłodszym wśród wielkiej europejskiej trójki festiwali filmowych (Wenecja-Cannes-Berlin). Główną nagrodą festiwalu od pierwszej jego edycji jest Złoty Niedźwiedź przyznawany przez międzynarodowe jury składające się z uznanych twórców kultury. Wśród zwycięzców głównej nagrody berlińskiej imprezy znajdziemy takie nazwiska, jak Sidney Lumet, Ingmar Bergman czy Robert Altman, z młodszych twórców m.in. Paul Thomas Anderson czy Paul Greengrass. W Berlinie wygrywali Polacy – Złotego Niedźwiedzia odbierali Jerzy Skolimowski i Roman Polański. Jedynym twórcą, który triumfował w konkursie dwukrotnie jest tajwański reżyser Ang Lee, który wygrywał za Przyjęcie weselne oraz Rozważną i romantyczną. W tym roku na czele jury stoi James Schamus, amerykański producent odpowiedzialny za wiele oskarowych produkcji. Członkami jury są natomiast między innymi: Christoph Waltz, Michel Gondry i Barbara Broccoli.
Naszą wizytę na Berlinale rozpoczęliśmy w drugim dniu festiwalu. Na otwarcie pokazano najnowszy film Wesa Andersona Hotel Grand Budapest. My trafiliśmy na uroczystą premierę najnowszego obrazu George’a Clooneya Obrońcy Skarbów. Na długo przed rozpoczęciem pod Berlinale Palast zebrały się tłumy liczące na spotkanie z ich ulubionymi gwiazdami. Jak się okazało później, było na co czekać. Na oficjalną europejską premierę Obrońców Skarbów poza Clooneyem, przyjechali odtwórcy głównych ról: Matt Damon, Bill Murray, John Goodman i Jean Dujardin. Zabrakło jedynie ukrywającej się przed dziennikarzami (i Mią Farrow) Cate Blanchett. Spotkanie z artystami trwało bagatela kilkadziesiąt minut. Każdy, kto chciał uzyskać autograf, zrobić zdjęcie lub zamienić słowo ze swoimi ulubieńcami, mógł to bez problemów zrobić. Świadczy to o pełnym profesjonalizmie i świadomości tych ludzi, że filmy robią z myślą o publiczności, a nie tylko dla własnego zadowolenia. Niby takie proste, a jakże trudne w przypadku wielu polskich filmowców.
Przy okazji wydarzeń pod Berlinale Palast udało nam się obejrzeć cały główny kompleks obiektów festiwalowych, rozlokowanych w niewielkiej odległości od Pałacu Festiwalowego. Filmy podczas Berlinale prezentowane są w aż 22 obiektach. Duża część znajduje się właśnie wokół Berlinale Palast, które jawi się jako centrum wielkiego filmowego imperium. Składa się na nie kilka (kilkanaście?) kin, restauracje i puby nawiązujące nazwami do znanych filmów i twórców (Billy Wilder’s). Jest też Muzeum Filmu i Telewizji oraz specjalny sklep z filmowymi gadżetami, oferujący obok książek i plakatów, także takie kwiatki jak Żelazna Dama na Blu-Ray’u. Krótko podsumowując: centrum festiwalowe robi wielkie wrażenie. Czuć atmosferę święta kina, które zapewne trwa tutaj nie tylko przez 10 festiwalu, ale 365 dni w roku. Jest czego zazdrościć, szczególnie że poza głównym centrum festiwalowym także wiele się dzieje.
Przekonaliśmy się o tym dnia następnego, kiedy to wybraliśmy się na nasz jedyny (niestety) festiwalowy seans. To czy Obrońcy skarbów potwierdzili początkowe obawy czy je rozwiali, opowiemy Wam już niedługo przy okazji polskiej premiery tego filmu. Jedno jest pewne – seans cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem publiczności, która tłumnie wystawała przed kinem ZOO Palast na godzinę przed porannym seansem filmu, licząc na bilety. Nie było o nie łatwo, ale jednak większości udało się wejść i podziwiać to kino od wewnątrz. A było co podziwiać. ZOO Palast Wrocławianom może przywołać wspomnienia dawnego kina Warszawa, z tą różnicą, że tutaj siedzenia były wygodne, a miejsca na nogi sporo. Sala nieco przypominająca teatralną, z piękną złotą kurtyną robiła wielkie wrażenie. I pomyśleć, że ZOO Palast jest jednym z peryferyjnych obiektów festiwalu. Strach pomyśleć jak wyglądają inne.
Warto także powiedzieć parę słów o publiczności i ogólnej atmosferze festiwalu oraz samego Berlina. W celu scharakteryzowania widzów, dobrze posłużyć się porównaniem do rodzimego podwórka – wśród publiczności festiwali Nowe Horyzonty i American Film Festival dominują studenci, młodzież. Tutaj średnia wieku widzów oscylowała zapewne pomiędzy 30stką a 40stką. Nie ukrywajmy bowiem, że głównymi uczestnikami Berlinale są Niemcy, którzy należą do najszybciej starzejących się społeczeństw Europy. Nie zmienia to jednak faktu, że atmosfera na widowni nie różniła się mocno od tego co znamy z NH czy AFF. Jak idzie o sam Berlin, można posłużyć się znaną konwencją filmu w filmie. Tym większym jest Berlin, miasto nie do końca przyjazne, raczej chłodne, choć mające swoje wielkie walory kulturowe i artystyczne. Tym filmem w filmie niech będzie z kolei festiwal, jako niepasujący element układanki, coś z nieco innej planety, coś unikalnego i na swój sposób magicznego.
Tak subiektywnie, okiem wysłanników AYWC, wyglądał ten wycinek 64. Berlinale.
Zapytacie pewnie czy na tym kończymy nasze festiwalowe wojaże? Na pewno nie! Trzeba podbijać Europę. Cannes i Wenecjo – przybywamy!
Na koniec jeszcze mały smaczek – nasze nagranie ze spotkania aktorów z publiką na czerwonym dywanie.
Maciej „Pudzian” Stasierski & Dominik „Sobol” Sobolewski