Są takie chwile, które zmieniają życie aktora na zawsze. Niewielu takowych doświadcza, dużo z nich zawsze będzie musiało grać ogony w telewizyjnych serialach policyjnych. Sylvester Stallone miał ten jeden moment, który przewrócił jego karierę do góry nogami. Była to ta chwila, kiedy zasiadł do pisania swojego w pełni autorskiego, debiutanckiego scenariusza. Historia się nazywała Rocky i opowiadała o wielkiej pracy prostego boksera, który chciał osiągnąć wielkość. Powiedzielibyście Amerykańskie to strasznie!. Prawda, ale jednak działa i to już od 40 lat.
W sytuacji takiego sukcesu, niestety bardzo często zdarza się, że twórca ulega pokusie powielania tego samego schematu w nieskończoność. Tak też się stało w przypadku Rocky’ego Balboa, który doczekał się już sześciu filmów. Ja dziś rekomenduję Wam…ten szósty, najnowszy, więc rzecz jasna zmęczony schematem. Jednak jak się okazało Stallone potrafił znaleźć w tym schemacie coś nie do końca nowego, ale jednak chwytającego za serce. Mam tutaj na myśli nostalgię.
Trochę jak w przypadku Przebudzenia mocy, tak i tutaj dostajemy elementy, które pamiętamy i w których się zakochaliśmy oglądając oryginał. Tego właśnie pragnęli fani Rocky’ego po żenującej piątej odsłonie – bohatera w chwale. Co z tego, że w dziwnej, przekombinowanej fabule, ale za to w pełni swojej dawnej glorii, zwycięskiego. Zwyciężającego nie nowinkami scenariusza (bo tym także nie wygrywał oryginalny Rocky), a egzekucją pomysłów, które robiły wtedy wrażenie, które chwytały za serce i stoją za zasłużoną legendą tej ikony światowej popkultury. Rocky Balboa okazał się swoistym przypomnieniem, że Sylvester Stallone, jakby nie był (głównie błędnie) przeświadczony w swojej wielkości jako reżysera i scenarzysty, ma w sobie jeszcze ukryte momenty zaskakującej wielkości. Podobno w Creed: Narodziny legendy ponownie się to objawia. Dowiecie się tego już w ten weekend. A tymczasem przypomnijcie sobie albo oryginalnego Rocky’ego, albo tego Rocky’ego Balboa – film nieidealny, ale po prostu fantastyczny jako nostalgiczna, staroświecka rozrywka.
Maciej Stasierski