David Lowery, reżyser pokazywanego na 17 edycji festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty filmu „A Ghost Story” opowiada nam o pracy nad niezależnym filmem, reżyserowaniu filmowej baśni dla Disneya, o duchach i o myśleniu obrazami.
Michał Hernes: W nawiązaniu do fragmentu twojego filmu „A Ghost Story”, jestem ciekaw, czy robisz filmy dla Boga, czy dla swojej rodziny, albo dla kogoś innego?
David Lowery: To poważne pytanie. Jestem zaskoczony, że nikt mnie jeszcze o to nie zapytał i w związku z tym nie mam przygotowanej dobrej odpowiedzi. Powinienem więcej o tym myśleć. Docelowo robię filmy dla siebie, ponieważ czuję, że im dłużej podążam tą drogą, tym jestem wierniejszy własnej wizji. Wierzę, że moje produkcje spodobają się innym, ale zaczynam od siebie. Jeśli jestem w stanie usatysfakcjonować moją osobę i moje ego, wychodzę poza to i mogę zadowolić także pozostałych widzów.
Czy film „Mój przyjaciel smok” również zrobiłeś dla siebie?
Tak, zdecydowanie. Chciałem zrealizować film, który z chęcią obejrzałaby mój wewnętrzny siedmiolatek. Musiałem być szczególnie wierny temu ego, bo zbyt łatwo można pójść na kompromis, robiąc klasyczne kino familijne albo disnejowskie. Chciałem natomiast zrobić coś specjalnego i wyjątkowego, trzymając się moich standardów.
Czy Disney dał ci wolną rękę?
Bardzo im na tym zależało. Chcieli, żebym zrobił ten film po swojemu. Zawsze podchodziłem do takich propozycji z podejrzliwością. Nigdy całkowicie im nie zaufałem. Przez cały czas zastanawiałem się, kiedy odbiorą mi tę produkcję, ale tak się nie stało. Uwierzyli w moją wizję i to było wspaniałe.
W świetle tego co się dzieje np. na planie „Gwiezdnych wojen”, brzmi to zadziwiająco.
Kocham to, że wiem, że udało mi się ich uszczęśliwić. Na tej samej zasadzie kocham, że mogłem zrobić film, który usatysfakcjonował mnie osobiście i że międzynarodowa korporacja myśli podobnie.
Również kocham ten film i dziękuję ci za niego.
Także dziękuję.
Spotkaliśmy się jednak, żeby porozmawiać o duchach. Czy w „A Ghost Story” chciałeś zaprezentować własną wersję ducha?
Od piątego roku życia kochałem opowieści o duchach i zastanawiałem się, czym tak naprawdę te istoty są. Kocham horrory i zawsze chciałem zrealizować taki film. Kluczowe elementy tego filmu są czymś, co chciałem zrobić od bardzo dawna, ale nigdy nie przypuszczałem, że mi się to uda. Historia i emocje, o których jest mowa w tym filmie, są bardzo mocno związane z tym, kim teraz jestem. Nie mógłbym zrobić tego filmu trzy albo cztery lata temu.
Sposób w jaki przedstawiłeś te duchy… Znajdą się tacy, którzy uznają to za naiwne.
Zgadzam się, to naiwne, melancholijne, ale jednocześnie jest to bardzo uniwersalne i pełne znaczeń; być może takich, nad którymi się wcześniej nie zastanawialiśmy. Kryje się w tym też trochę zabawnego. Humor jest dla mnie bardzo ważny. Chcę żeby widzowie wiedzieli, że mogą się śmiać w trakcie seansu.
Czy, podobnie jak Guillermo del Toro, wierzysz w duchy?
Chciałbym. Nigdy na serio w nie nie wierzyłem, ale jestem na to bardzo otwarty. Wierzę, że przez cały czas nas nawiedzają, ale pozostaje to w sferze naszych domysłów i zagadek.
Uwielbiam przyjęcie punktu widzenia ducha w twoim filmie.
Wydaje mi się, że duchy są wspaniałą metaforą i świetnym narzędziem dla gawędziarzy i filmowców. Chciałem się w to zagłębić.
Intryguje mnie to, że w czasie Bożego Narodzenia zostawia się Mikołajowi ciasteczka i mleko, a w trakcie Halloween za pomocą słodyczy…
…chce się wykopać duchy. To moje dwa ulubione święta z czasów młodości i wciąż nimi są. Czuję, że bardzo mocno reprezentują moją osobowość i te rytuały są wspaniałe. Dowcip polega na tym, że nie wierzę w Świętego Mikołaja i duchy, ale wciąż chętnie zostawiałbym mleko i ciasteczka dla niego i bawił się w „cukierek albo psikus”. Rytuały są dla mnie ważne.
Kto się myli – ci, co słodyczami chcą przywitać Mikołaja, czy odstraszyć nimi złe moce?
To rytuały i element kultury, które są bardzo ważne dla budowania poczucia komfortu i nostalgii. Nie wierzę, żeby kryło się za tym coś więcej.
W swoim filmie pokazałeś, że czas dla duchów jest względny.
To przepiękna koncepcja. Jeśli założymy, że duchy istnieją, ma to sens. W tym pomyśle jest bardzo duży potencjał, dotyczący również refleksji nad naszym życiem. Uwielbiam umieszczać moje historie w różnych czasach.
Trudno było napisać scenariusz do „A Ghost Story”?
Okazało się to łatwiejsze niż przypuszczałem. Przeważnie zajmuje mi to więcej czasu. Za dużo o wszystkim myślę. Na ogół to bardzo skomplikowany proces, tymczasem ten scenariusz napisałem bardzo szybko. To było bardzo organiczne. Jedno słowo podążało za kolejnymi, podobnie jak sceny. Pierwszego dnia napisałem pierwszą wersję draftu, a drugiego – kolejną. Potem przystąpiłem do prac nad filmem.
Jesteś bardziej gawędziarzem czy osobą opowiadającą obrazami?
Obie te rzeczy są dla mnie bardzo ważne. Jestem gawędziarzem, ale koncentruję się na stronie wizualnej. Wierzę że każdy obraz odgrywa ważną rolę w historii. Jeśli spojrzysz na fotografię na ścianie i powiem ci, że kryje się za nią trzyminutowa opowieść, mam nadzieje, że się ze mną zgodzisz.