Rozmawiamy z Rogerem Deakinsem, operatorem „Blade Runner 2049”

Zrobił zdjęcia m.in. do „Skazanych na Shawshank”, „Skyfall” i „To nie jest kraj dla starych ludzi”. Teraz pracuje nad filmem „Blade Runner 2049”. Rozmawiamy z wybitnym operatorem Rogerem Deakinsem.

„Gdzie jest współczesny Andrzej Wajda?” – zapytał mnie Deakins, a ja zastanawiałem się, co odpowiedzieć.  Odparłem, że może jest kimś takim Paweł Pawlikowski. – „Ida” to znakomity i kapitalnie nakręcony film – odparł słynny operator.

Michał Hernes: Z filmów, przy których pan pracował najbardziej lubię „Wygrać z losem” Johna Saylesa.

Roger Deakins: Kocham tę historię i sposób, w jaki aktorki, Mary McDonnellAlfre Woodard, zagrały swoje postaci. Wydaje mi się, że ten film ma w sobie ogromną moc i John Sayles jest naprawdę świetnym reżyserem, który bardziej ufa swojemu materiałowi niż upiększaniu go w płytki i powierzchowny sposób.

Zgadzam się. Nie ukrywam, że kocham też „Blade Runnera”. Ma pan jakąś ulubioną scenę z tego filmu?

Najlepsza jest poetycka scena z „łzami w deszczu”. Monolog został zaimprowizowany przez Rutgera Hauera, który był bardzo głęboko zaangażowany w tworzenie tej postaci.

roger-deakins

Jakie jeszcze filmy SF pan lubi? Może coś Michaela Baya?

Nie jestem fanem  jego filmów, choć postrzegam go jako eksperta w swojej dziedzinie. Mój ulubiony film SF to „Solaris” Tarkowskiego. Bardzo dobry jest również „Człowiek, który spadł na Ziemię”. Tak sobie myślę, że ten zestaw mogę uzupełnić jeszcze o „Zieloną pożywkę” i oryginalną „Planetę małp”.

Zastanawiam się, czy ma pan jakieś ulubione komedie albo musicale.

Lubię „Wakacje pana Hulot” Jacquesa Tatiego. To kapitalna komedia oparta na obserwacji życia. Mówiąc szczerze, nie przepadam za musicalami. Czasem oglądam komedię, ale musicale nie.

Nawet „La La Land”?

Jak wspomniałem, po prostu nie przepadam za tym gatunkiem.

Co jest dla pana ważniejsze – przeżywianie czegoś, czy zdolność do werbalizowania i analizowania tego?

Podzielam twój sentyment, ale nie jestem pewien, czy sztuka wyzwala nas na tyle mocno, jak jasno pokazuje nam bariery.

Czy wierzy pan, że uczymy się, czerpiąc inspiracje z innych obrazów, czy też powinniśmy próbować uczyć się na podstawie naszych prywatnych i dziewiczych wizji?

Bardzo trudno nie „inspirować się” czymś, co widziałeś, nawet jeśli nie miałeś takich intencji. Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby pozwolono komuś samodzielnie, bez niczyjej pomocy, w rozsądny sposób czynić postępy w ludzkim rozwoju. Kto namalował pierwszy obraz? Dojrzewamy jedynie za sprawą dzieł innych osób.

Spotkałem się z opinią, że są różne sposoby robienia filmów, np. Jean Renoir, który robił muzykę, Alain Resnais, który był rzeźbiarzem, albo Siergiej Eisenstein, który malował, bądź Rossellini, który – niczym Sokrates- tworzył filozofię. Która metoda jest panu najbliższa?

Nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem takim intelektualistą jak ci dżentelmeni. Ale czy naprawdę możemy stwierdzić, że Alain Resnais był rzeźbiarzem kina albo że Rossellini tworzył filozofię? To nie ma dla mnie sensu. Po prostu lubię opowiadać historię, które – wierzę w to – mają coś do powiedzenia.

Czy jest ktoś, kto nauczył pana jak patrzeć?

Nie sądzę, żeby ktokolwiek mógł cię tego nauczyć. Prędzej cię zainspirować, ale nie uczyć.

Potrafi pan czytać książki bez wizualizowania ich sobie?

Zawsze to robię. Nie potrafię sobie wyobrazić, że jest ktoś, kto tak nie postępuje.

Ma pan swoich ulubionych malarzy?

Często powtarzam, że moim ukochanym jest Edward Munch, ale lubię też De Chirico, Francisa Bacona, Williama Blake’a, Kokoszkę, Josepha Wrighta, Fuseliego, Van Gogha, Franka Stellę, Whistlera i George’a Bellowsa.

Czy lubi pan patrzeć na różne rzeczy w zaciemniony sposób z bardziej złożonymi kadrami?

Odnoszę wrażenie, że wszystko zależy właśnie od tego. Lubię złożone kadry z uwypuklonymi elementami, ale nie zawsze jest to najlepszy wybór, kiedy należy wziąć pod uwagę wiele kadrów montowanych w całość. Wówczas bardziej złożone kadry mogą cię rozpraszać.

Jaka jest pańska definicja oświetlenia?

To dobre pytanie i nie mam pojęcia, jak to zdefiniować!

Ryan-Gosling-still-Blade-Runner-2049

Vilmos Zsigmond mawiał, że oświetlenie polega na odbieraniu filmowi światła i częstszym używaniu mroku. Zgadza się pan z nim?

Oczywiście, oświetlenie często sprowadza się do kontrolowania światła w sposób, który najlepiej oddałby naturę kadru i historii, którą opowiadasz.

Podoba mi się teoria, że dziwnym wynalazkiem czyni fotografię to, że jej podstawowymi, surowymi materiałami są światło i czas.

Nie mam pewności, co jest w tym takiego dziwnego. To po prostu mechanizm rejestrowania. Dziwniejsze są dla mnie winyle.

Co sądzi pan o czarno – białych filmach?

Nie ma w nich koloru. Być może brzmi to tak, jakbym tego nie przemyślał, ale oznacza to dla mnie tylko tyle. Lubię satysfakcjonujące obrazy, ich kompozycję i oświetlenie. Kiedyś każdy film był kręcony w czerni i bieli. Wydaje mi się, że widzowie myślą, że tracą coś bez wszystkich pułapek zastawianych przez przemysł rozrywkowy. Mam na myśli kolory, 3D i IMAX.

Chciałby pan pracować przy czarno – białym, niemym filmie?

Zdecydowanie! Nawet są na to szanse!

Trzymam więc za to kciuki i dziękuję za rozmowę!

 

Start typing and press Enter to search