Severusie Snape, nigdy Cię nie zapomnę!

Jeden z najsmutniejszych dni mojego życia kinomana. Umarł ktoś, kto uosabiał dla mnie przejście z filmowego dzieciństwa do kinowej dorosłości – tak właśnie traktuję serię o przygodach Harry’ego Pottera. Najwspanialszą postacią tej sagi, zarówno książkowej jak i filmowej, okazał się tajemniczy, mroczny profesor eliksirów Severus Snape. Joanne Rowling stworzyła bohatera, który „ukradł” uwagę czytelników głównym postaciom. Nie było w jej książkach nikogo tak emocjonalnie wiarygodnego, tak wewnętrznie złożonego. Można było się spodziewać, że filmy tej złożoności nie uchwycą. Jednak znaleziono jego idealnego odtwórcę. Dziś nie ma go wśród nas, ale pozostają te krótkie, wspaniale zagrane sceny, po których Alan Rickman na zawsze pozostanie najważniejszym profesorem Hogwartu.

Oto scena, w której Snape po raz pierwszy pojawia się na ekranie w Kamieniu Filozoficznym, od razu pokazując co myśli o nowym szkolnym celebrycie:

W tej z kolei profesor Snape upokarza innego nauczyciela szkoły Gilderoya Lockharta, którego przechwałki okazują się jedynie czczymi słowami w obliczu starcia z prawdziwym mistrzem magii:

Jest takich i lepszych scen wiele więcej w ośmiu filmach o Harry’m Potterze. Wiecie co możecie zrobić, aby uhonorować cześć tego wielkiego aktora? Obejrzeć wszystkie, nie zapominając także o oryginalnej Szklanej Pułapce, To właśnie miłość czy Robin Hoodzie. Wielki to był aktor, wielki jest teraz smutek świata kina.

Maciej Stasierski

Start typing and press Enter to search