”Sieranevada”: A jak u Was wygląda rodzinny spęd?

Takie pytanie mógłby zadać Cristi Puiu, reżyser Sieranevady, która wchodzi do kin niemal rok od premiery na zeszłorocznych Nowych Horyzontach. Warto było poczekać, bo film to absolutnie wybitny, jeden z najlepszych jakie pokazały się w europejskich kinach w tej dekadzie.

Sieranevada opowiada o rodzinnym spotkaniu, które niespodziewanie przeradza się w sesję terapeutyczną dla wszystkich jej członków. Okazja tego spotkania jest smutna – stypa. Jednak zanim do niej dojdzie, okaże się, że nawet prosta rozmowa jest w stanie doprowadzić do dużego konfliktu.

sieranevada-1-1600x900-c-default

Powiem Wam, że szedłem na Sieranevadę z duszą na ramieniu – 3-godzinny film rodem z Rumunii już kiedyś oglądałem. Było to Za wzgórzami Cristiana Mungiu i była to jedna wielka fizyczna i psychiczna męka. Jednak Cristi Puiu, reżyser uznanej Śmierci Pana Lazarescu, okazał się niesamowicie celnym, a jednocześnie bardzo ironicznym obserwatorem rumuńskiej rzeczywistości. Choć czy tylko o Rumunii w tym wypadku możemy mówić? Myślę, że gdyby pod tym filmem podpisał się taki reżyser jak choćby Wojtek Smarzowski, pewnie różnica w balansie humoru i dramatu byłaby widoczna, ale sama historia nie różniłaby się niczym. W końcu zapewne w większości polskich rodzin znajdą się z jednej strony zwolennicy teorii spiskowych dziejów, z drugiej tradycjonaliści, którzy uznają jedną wizję historii, z trzeciej w końcu dawni komuniści, którzy wciąż wierzą, że tamten system był lepszy i bardzo sprawiedliwy.

1qe2nkv1_oh6k7n

W samym centrum tej wewnątrzrodzinnej rozgrywki znajduje się wycofany, sarkastyczny Lary (fenomenalna rola Mimi Brănescu), który staje się komentatorem wydarzeń lub sędzią w licznych sporach powstających w najmniej oczekiwanych momentach. Bohaterowie spierają się o wszystko: od WTC i dziedzictwa Ceausescu po za duży garnitur i pijaną koleżankę jednej z postaci. Dobrych rozwiązań nie ma, a mimo to śmiejemy się z tych sytuacji do rozpuku. Śmiejemy się jednak nie do końca szczerze, bo wiemy, jak wiele w bohaterach Sieranevady jest w nas samych. Puiu po mistrzowsku portretuje różne pokolenia, używając właściwie tylko statycznej kamery i niesamowicie napisanych dialogów. Nie jest jednak w swojej wizji zakochany, a jedynie świadomy celnych spostrzeżeń (odwrotnie bywa np. z filmami wspomnianego Mungiu). Dlatego wielokrotnie napięcie rozładowuje humorem tak unikalnym dla naszej części Europy, że aż dla Zachodu niezrozumiałym. Może dlatego zarówno Złota Palma w Cannes, jak i Oscar dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego Sieranevadzie uciekły. Szkoda, bo po 4 miesiącach, 3 tygodnia, 2 dniach to na pewno najwybitniejszy przedstawiciel rumuńskiej nowej fali.

Jeśli oglądając film Cristi Puiu złapiecie się na tym, że oglądacie właśnie powtórkę z kolacji wigilijnej w Waszej rodzinie, to znak, że Sieranevada trafiła prosto do Waszego serca. Ja ją czuję do dziś i na pewno skorzystam z okazji, żeby obejrzeć ponownie.

Start typing and press Enter to search