„Sól Ziemi”: najlepszy dokument jaki widziałem w życiu

Gdy w maju tego roku, w ramach festiwalu Docs Against Gravity, wchodziłem na seans Soli ziemi nie widziałem wówczas co mnie czeka. Najnowszy film Wima Wendersa obejrzałem trochę przypadkiem, idąc po rekomendacjach festiwalowej publiki. Gdy seans się skończył miałem cholerny problem by wstać w miejsca. Zostałem autentycznie wbity w fotel, a po policzkach ciekły mi słone łzy. Później czekałem, aż wszyscy wyjdą z sali bo tak się spłakałem, że wstyd mi było się pokazać. Następnie spędziłem dobre 10 minut w łazience by zebrać się w garść i uspokoić emocje. Tak wtedy pisałem na gorąco po filmie:

To film absolutnie wybitny. Dokument, który prawdziwie dotyka duszy. Wendersowi udała się rzecz praktycznie niemożliwa. Zaprosił on bowiem do współpracy Sebastiao Salgado – światowej klasy brazylijskiego fotografa – który opowiadając historię swojego życia za pomocą zdjęć oraz niezwykle przenikliwych i pełnych mądrości słów, zabiera nas w podróż wgłąb istoty człowieczeństwa. Snuta opowieść, w sposób niepowtarzalnie czuły i bliski sercu, zbliża się na rekordowo bliską odległość, jaka kiedykolwiek dzieliła medium filmowe od prawdziwego życia. To najlepszy dokument, jaki widziałem w życiu. Ciężko o nim pisać bo ciągle drżą mi ręce. Powinien zobaczyć go każdy. 

das-salz-der-erde5

Od tamtej chwili minęło pół roku, a ja ciągle nie mogę przestać myśleć o tym filmie. Jakże cieszy zatem fakt, że film doczekał się właśnie ogólnopolskiej premiery. Nie lubię za długo pisać o filmach, które są większe niż wszelkie napisane o nich słowa.

Zróbcie więc sobie zatem przysługę i pójdźcie na ten film. I później tu wróćcie i dajcie znać, czy jesteście pod podobnie wielkim wrażeniem.

Sobolewski_10

Start typing and press Enter to search