Specjalna (nie) kłótnia filmowa o Moico Nocne Szaleństwo na Nowych Horyzontach 2018

Maciej Stasierski: Michał, kopnął nas niezły zaszczyt. Będziemy się opiekować sekcją “Moico Nocne Szaleństwo”. Spójrzmy na te filmy, bo zapowiadają się iście inspirująco. Co Tobie z tej listy najbardziej przypadło do gustu? Wybór był trudny. Ja się nakręcam na ekranowe spotkanie z Mią Wasikowską (a może nie tylko ekranowe?), która wystąpi w “Piercingu”. Przebój festiwalu w Sundance zapowiada się na typową dla tego cyklu jazdę bez trzymanki. Zapewne na piercingu się nie skończy, bo on sam w sobie szalony nie jest. Ale coś czuję, że w głowie Nicolasa Pesce urodziło się coś zupełnie innego! No dobra, mów co Ty wybrałeś, bo już się doczekać nie mogę 🙂

Michał Hernes: Jak wiesz uwielbiam bawić się na filmach jak prosię (nie tylko na „Call Me By Your Name”), naprawdę nie mogę się więc doczekać tego przeglądu, poza tym uważam, że suspens i humor to najlepsze połączenie, które kapitalnie sprawdza się w wielu horrorach i filmach klasy B, ale nie tylko. Przypomniał mi się jeden z moich ulubionych filmowych cytatów: „Videodrome? Morderstwa, tortury – brzmi świetnie!”. Bez wazeliny – do sekcji “Moico Nocne szaleństwo” mam ogromny sentyment, bo to właśnie na niej na festiwalu Nowe Horyzonty obejrzałem po raz pierwszy “Suspirę” Dario Argento i nie ukrywam, że wspólne oglądanie tego filmu z innymi widzami to była wielka frajda. Zdarzało się na przykład, że ktoś z widzów krzyczał do bohaterki żartem, żeby uciekała. Śmiechu było co niemiara, choć z drugiej strony grozę budziły nawet… firanki!

To na “(jeszcze nie Moico) Nocnym szaleństwie” spotkałem się po raz pierwszy z prawdopodobnie najbardziej obrzydliwymi ludźmi świata w “Różowych flamingach” Johna Watersa (wielkie serduszko!) i obejrzałem “Powrót kapitana niezwyciężonego” jednego z symboli festiwalu Philippe’a Mory, czyli musical komediowy o superbohaterze- alkoholiku z mięśniem piwnym, którego atakują odkurzacze (parodia “Poszukiwaczy zaginionej arki”), a którego demoniczny Christopher Lee kusi… alkoholem śpiewając piosenkę (wciąż mam w pamięci festiwalowe imprezowe szaleństwa z udziałem Mory!). No i przypomniała mi się jego „Wspólnota” z porwanym przez kosmitów Christopherem Walkenem i (!) sześciometrową sondą analną (gdy zapytałem Morę, jak zachowałby się, gdyby spotkał kosmitów, powiedział, że w pierwszej kolejności oparłby się plecami o ścianę). Ten cykl to dla mnie bardzo ważny element wszystkich nieprzespanych festiwalowo nocy (pozdrowienia i uściski dla Michała Marczaka, mam sentyment do picia szampana w Arsenale), a filmów takich jak „Oślizgły dusiciel” nigdy nie zapomnę (liczę na więcej tego typu petard!).

"Luz"

„Luz”

Jeśli chodzi o tegoroczny program, to nie ukrywam, że zaintrygował mnie opis filmu “Luz” Tilmana Singera i pierwsze zdanie: ”Fassbinder spotyka Żuławskiego?”. Skoro Żuławski i opętanie, to czy zobaczę coś na miarę słynnej kopulacji z powietrzem? Czy, niczym u polskiego klasyka, rzeczywistość ulegnie przekłuciu? Dużo sobie obiecuję po tym “bawiącym się zmysłami widza, ekscytującym formalnie (zrealizowanym na taśmie 16mm), hipnotyzującym thrillerze o opętaniu”, który ponoć jest jednym z największych odkryć tegorocznej sekcji. Liczę także na inne pozytywne niespodzianki i dreszczyk emocji. Wszak horrory i filmy z “Moico Nocnego szaleństwa” to nie tylko i nie zawsze groza połączona z humorem albo kicz, ale też kino konfrontacji o artystycznych ambicjach pokazujące mroczne oblicza naszej natury, o których nie zawsze chcemy pamiętać.

Ogromnie cieszę się, że Wrocław odwiedzi Pen-ek Ratanaruang, mistrz tajskiego kina, reżyser m.in. „Nimfy” i „Ostaniego życia we wszechświecie” (kocham tę perełkę i gdy spotkam Ratanaruanga, to chyba ze wzruszenia go przytulę!), który zaprezentuje swój najnowszy film “Samui Song”, pokazywany na festiwalach w Wenecji i Toronto. Bohaterka tej opery mydlanej próbuje uwolnić się od swojego męża uwikłanego w tajemniczy kult. To ponoć nie tylko thriller, ale również pełna brutalności i humoru oraz przewrotnej symboliki, fantazyjna zabawa kinem gatunkowym. Liczę, że będę bawił się jak prosię!

"Atlas zła"

„Atlas zła”

Coś czuję, że przebojem “Moico Nocnego szaleństwa” będzie przebój festiwalu SXSW, czyli “Atlas zła”. To osiem filmowych nowelek inspirowanych folklorem danego kraju w reżyserii akich twórców jak Peter Strickland („Duke of Burgundy. Reguły pożądania”), Veronica Franz i Severin Fiala oraz Agnieszka Smoczyńska (autorka znakomitych, kultowych już “Córek Dancingu”), która zawita do Wrocławia! Gdy Smoczyńska reżyserowała dla TVP ostatni odcinek jednej z telenowel, bodaj “Plebanii”, to próbowała namówić producentów, żeby na koniec pozwolili jej zrobić coś szalonego – horror albo musical horrorowy. Szkoda, że to się nie udało, ale cieszę się, że ta reżyserka dołączyła do tak zacnego grona filmowców i wierzę, że wyszalała się, dając upust swojej wyobraźni i swojemu talentowi. Kto wie, może to będzie petarada na miarę kultowej dla mnie filmowej nowelki Romana Polańskiego do „Kocham kino”. I liczę, że za jej sprawą kiedyś w końcu doczekamy się świetnego polskiego horroru (a o takim projekcie myśli też Łukasz Palkowski – trzymam kciuki, by kiedyś jego horror pokazano na Moico Nocnym Szaleństwie!).

Jakby tego było mało, F.J. Ossang (m.in. “Dharma Guns”, 11. NH) powraca nagrodzonymi za reżyserię w Locarno “9 palcami” (“9 Doigts”) – “cudownie zrealizowanym, cyberpunkowym filmem noir, przypominającym surrealistyczny remake jednego z arcydzieł realizmu poetyckiego”. Jaram się! Co jeszcze przykuło Twoją uwagę?

Maciej: Jaram się strasznie Smoczyńską! To wygląda wyśmienicie!

"Noc pożera świat"

„Noc pożera świat”

Uwielbiam “Noc żywych trupów”, dlatego mocno się nastawiam na „Noc pożera świat”, czyli wedle Indiewire najbardziej nowatorski film o zombie ostatniej dekady. Obaj wiemy jak ciężko jest zrobić dobry film o zombie, ale mając na pokładzie debiutującego reżysera Dominique’a Rochera, Andersa Danielsena oraz w szczególności Denisa Lavanta (!) powinno się powieźć. Czekam bardzo!

A co powiesz na kino w styl exploitation z lat 70.? Na próbę tego gatunku, o którym widziałem kiedyś na Nowych Horyzontach wyśmienity dokument, wygląda „Niech ciała się opalają”. Szybki montaż, słońce, krew, pot i łzy, a do tego nagie ciała (pewnie nie tylko kobiecie) – I’m in!

"Niech ciała się opalają"

„Niech ciała się opalają”

Tylko na Nowych Horyzontach może dojść do sytuacji, że w ramach rozrywkowej części festiwalu pokazany zostanie film z Gruzji. Kino z tamtych rejonów świata bardziej kojarzy mi się z poważnymi rozliczeniami politycznymi, niż z „Moico Nocnym szaleństwem”. Tym bardziej nastawiam się na „Groźną matkę”, która swoim surrealizmem podbiła serca widzów na festiwalu filmowym w Locarno. Zdjęcia wyglądają wyjątkowo niepokojąco – tym bardziej chce, żeby zaczęły się ruszać na ekranie!

"Groźna matka"

„Groźna matka”

Zostaje jeszcze „Podział czasu” z Rotterdamu – surrealistyczną podróż do wakacyjnego resortu, w którym sielanka zamienia się w koszmar – i mamy 9!

Liczę na to, że będzie to złota „9”, która da nam dużo frajdy. Tyle co mi oglądanie w poprzednich latach „Głębokiej czerwieni” Argento, „Posępnej przyszłości” czy „Videodromu” Cronenberga.

Oto pełna lista filmów tegorocznego „Moico Nocnego Szaleństwa”:

  • 9 palców, reż. F.J. Ossang
  • Atlas zła
  • Groźna matka, reż. Ana Urushadze
  • Luz, reż. Tilman Singer
  • Niech ciała się opalają, reż. Helene Cattet i Bruno Forzani
  • Noc pożera świat, reż. Dominique Rocher
  • Piercing, reż. Nicolas Pesce
  • Podział czasu, reż. Sebastian Hoffman
  • Samui Song, reż. Pen-ek Ratanaruang

Wpadajcie do Wrocławia między 26 lipca a 5 sierpnia!!!

Start typing and press Enter to search