„Strategia Mistrza”: wygrana bez dopingu

Kino czy rower? Nie wiem, co lepsze. Jedno i drugie kocham. I jednym i drugim zajmuje się zawodowo. Gdy zatem te dwie rzeczy łączą się w jedno, to dla mnie to trochę tak jak zjeść ciastko i mieć ciastko. Na filmową biografię Lance’a Armstronga czekałem pełen obaw. Bałem się, że temat przygniecie twórców i wyjdzie typowa biograficzna checklista i ślizganie się po oczywistościach. Co za miła niespodzianka powiedziałem do Maćka po wyjściu z sali kinowej. Maciek przytaknął. Zresztą mieliśmy okazję obejrzeć ten film w znakomitym gronie na specjalnym seansie, który Dolnośląski Związek Kolarski zorganizował dla branży we wrocławskim Multikinie.

Gdy dwa lata temu obejrzałem doskonały dokument Kłamstwa Armstronga Alexa Gibney’a to opadła mi szczena. Chyba tylko Asif KapadiaSenną zbliżył się do himalajskiego poziomu, który reprezentowały Kłamstwa…. Nawet nie mów, że nie widziałeś. Nie? Nie szkodzi, zapraszam w odpowiednie miejsce w Twojej przeglądarce (hint: po angielsku The Armstrong Lie). Nie zaszkodzi też, jak rzucisz uważnym okiem tutaj. Wizja stworzenia filmu fabularnego o Armstrongu po dokumencie Gibney’a brzmiała ryzykownie. Szczęśliwie (jak się okazało post-factum) jednak zajął się nią Stephen Frears (Tajemnica Filomeny), a scenariusz napisał John Hodge (Trainspotting). Zdyscyplinowany scenariusz słucha się inteligentnej reżyserii. Film unika wielu narracyjnych pułapek dzięki wpisanemu brytyjskiemu sznytowi i błyskotliwości.

The-Program-Gets-First-Trailer-Here-s-Ben-Foster-as-Lance-Armstrong-Video-484150-2

Całość ciągnie lider w żółtej koszulce czyli najlepszy (jak dotąd) w swojej karierze Ben Foster. Na uwagę zasługuje fakt, że oprócz znakomitej gry aktorskiej jest on także cholernie podobny do Lance’a. I to bez większych sztuczek. Kupiło mnie to, że zarówno film, jak i Foster nie szarżują. Wyszło kameralnie i bez grania na emocjach. Choć nie wybrzmiało na 100% to jak piekielnie inteligentnym człowiekiem jest Lance Armstrong. Frank Underwood mógłby się od niego uczyć sprytu i umiejętności trzymania wszystkich w szachu. To prawdodpobnie najciekawszy zły bohater w historii sportu. Nie poddający się zresztą jednoznacznej ocenie. W pewien sposób przypomina mi on postać Steve’a Jobsa (notabene tutaj przedpremierowa recenzja jego nadchodzącej biografii autorstwa Maćka). Dobrą robotę zrobił Chris O’Dowd jako David Walsh, który jest odpowiedzialny za, historyczne już, dopingowe przyłapanie Armstronga. Nie było tu grania na jedną nutkę.

Strategia Mistrza Frearsa nie jest tak dobra jak Kłamstwa Armstronga Gibney’a, ale to dalej kawał rzetelnego kina biograficznego. Dla fanów sportowego backstage’u pozycja obowiązkowa. Dla reszty, conajmniej rekomendowana.

Sobolewski_7

Start typing and press Enter to search