„PJ Harvey. A Dog Called Money” to film, który wzbudził mieszane opinie – jednych zachwycił, inni go krytykują. Podyskutujemy o tym już w najbliższy wtorek (30 kwietnia) po godz. 19:00. Wszystko to w ramach Dyskusyjnego Klubu Filmowego DKF „Centrum”, który prowadzimy w kinie Dolnośląskie Centrum Filmowe.
„Dziecko z ciekawością przyciska twarz do okna samochodu, w którym siedzą brytyjska artystka PJ Harvey oraz współpracujący z nią, wielokrotnie nagradzany irlandzki fotoreporter i filmowiec Seamus Murphy. Znajdują się w Kabulu w Afganistanie. Pozostałe miejsca, do których podróżują, to Kosowo i biedne dzielnice Waszyngtonu. PJ Harvey szuka inspiracji. Jej myśli słychać z offu. Murphy to wszystko nagrywa. Inspiracja zamienia się w poezję, która daje początek piosenkom z albumu „The Hope Six Demolition Project” (opis dystrybutora).
Michał Hernes: Jak narodził się pomysł na film dokumentalny „PJ Harvey. A Dog Called Money”?
Seamus Murphy: To film o realizacji projektu, nad którym pracowałem razem z PJ Harvey. To kronika naszej wspólnej pracy, wspólnych podróży, naszych reakcji i rejestrowania tych przeżyć. Rezultatem jest album PJ Harvey pt. „The Hope Six Demolition Project”. Nie chciałem zrealizować filmu, który nie pokazałby wiernie, jak przebiegał ten proces.
Michał: „PJ Harvey. A Dog Called Money” u jednych wzbudza zachwyt, a inni go krytykują. Spotkałem się z zarzutem, że nie pokazałeś w tym filmie zbyt wielu interakcji PJ Harvey z innymi osobami, że ona głównie robi notatki, coś zapisuje. Jak skomentujesz te zarzuty?
Seamus: Polly tak właśnie zachowywała się w czasie kręcenia tego filmu. Pracowałem zarówno z dziennikarzami, którzy bardzo angażowali się w dane wydarzenia, ale też z takimi, którzy spokojnie je obserwowali i sporządzali notatki. Zdarzały się oczywiście inne momenty, kiedy ja i Polly rozmawialiśmy z innymi ludźmi i wchodziliśmy z nimi w interakcje, ale podczas kręcenia filmu dokonujesz artystycznych wyborów. Piosenki PJ powstały na podstawie tego, co widzieliśmy i słyszeliśmy, a potem Polly sporządzała notatki.
Michał: Jak przebiegała wasza praca nad tym filmem?
Seamus: Przystąpiliśmy do niej – podobnie jak do wielu innych projektów, które realizowaliśmy niezależnie od siebie – z otwartością na to, aby odkrywać różne rzeczy, być zaskakiwanymi i mierzyć się z wyzwaniami. Nakręciłem krótkie teledyski do jej albumu „Let England Shake”, który został już nagrany, gdy zacząłem nad nimi pracować. Nowy projekt chcieliśmy rozpocząć w tym samym momencie i nawet jeżeli ja lub Polly byliśmy już wcześniej w niektórych z tych miejsc i mieliśmy pewną wiedzę na ich temat, to chcieliśmy spróbować znaleźć się w tym samym miejscu, gdy formowały się nasze pomysły.
Nie wiedzieliśmy, co znajdziemy i czy cokolwiek z tego wyjdzie, ale mieliśmy nadzieję, że nastąpi to później. Wiązało się to z ryzykiem, który moim zdaniem jest niezbędnym składnikiem tego, co ma mieć w sobie energię i witalność. Dla mnie to właśnie sprawia, że podróże są tak inspirującym doświadczeniem – zbyt wiele planowania zabija ducha przygody. A podróże były bardzo ważną częścią tego projektu.
Michał: Wśród zarzutów spotkałem się z pytaniem, dlaczego zestawiłeś historie z Afganistanu i Kosowa z tymi, które rozgrywają się w Waszyngtonie.
Seamus: Waszyngton jest miejscem, w którym podejmowane są fatalne decyzje dotyczące takich miejsc jak Afganistan i Kosowo. Spójrzmy na to, co wydarzyło się w Kabulu w sierpniu 2021 r. i później. Słyszeliśmy o Anacostii i jej problemach, to trzy przystanki metrem od Białego Domu. Wydawało mi się, że to dobry punkt wyjścia.
Michał: Co sądzisz o zarzutach, że biała piosenkarka i biały fotograf postanowili opowiedzieć o wojnach toczących się w odległych częściach świata?
Seamus: Pochodzę z Irlandii – małego i biednego kraju, w którym się urodziłem. Gdy dorastałem, marzyłem o tym, żeby poznać i zobaczyć świat. To właśnie robię. Pomyślałem, że Polly, ze swoim niezwykłym kunsztem i siłą obserwacji może wnieść świeże spojrzenie na miejsca, które często są postrzegane w wiadomościach na Zachodzie jako ponure i kłopotliwe. Znam ją dobrze i wiedziałem, że z szacunkiem i uznaniem podejdzie do kultur, które odwiedzamy.
Od wielu lat jestem fotoreporterem i przed nakręceniem tego filmu nigdy nie słyszałem krytyki związanej z tym, że biała osoba relacjonuje konflikty w obcych krajach. Myślę, że do takich opinii przyczyniło się to, że Polly jest postrzegana jako gwiazda muzyki pop.
Ludzie mają prawo do krytyki. Na podobnej zasadzie ja mam prawo do swoich opinii i do tego, żeby nakręcić film. Mam nadzieję, że jego obejrzenie coś wam da.