T-Mobile Nowe Horyzonty: Najważniejsze wydarzenia

15. edycja T-Mobile Nowe Horyzonty zakończyła się pokazem plenerowym Boyhood Richarda Linklatera. W ciągu tych 11 dni we Wrocławiu, wiele się wydarzyło. Wiele dobrego, też sporo złego, bo nie wszystkie filmy spełniły oczekiwania. Jak to bywa na Nowych Horyzontach co roku… Co nam się najbardziej podobało, a co nas najbardziej rozczarowało? Zobaczcie sami.

NAJLEPSZY FILM

Inherent-Vice

Joaquin Phoenix w „Wadzie ukrytej”

Co do tego redakcja Are You Watching Closely jest zgodna. Najlepszym filmem tegorocznego festiwalu okazała się Wada ukryta Paula Thomasa Andersona. Cóż można powiedzieć? Anderson stworzył najlepszą narkotyczną komedię dekady (w historii?) i zapisał się na stałe do historii polskiej dystrybucji kinowej. Nie było i zapewne nie będzie lepszego filmu, którego rodzimI dystrybutorzy nie wprowadzili do naszych kin. Moto Penekeku i zapisujcie się do Złotego Kła!

NAJWIĘKSZA NIESPODZIANKA

najlepsze

Stasierski: Po dłuższym zastanowieniu The Lobster – film, którego się obawiałem najmocniej, okazał się jedną z najbardziej wiarygodnych pozycji tego festiwalu i bodaj jedynym obrazem nagrodzonym w Cannes, który spełnił pokładane oczekiwania. Ten film, podobnie jak Body/Ciało Szumowskiej nie powinien się udać, a udał się znakomicie.

Samołyk: Amy. Mając ambiwalentny stosunek do Amy Winehouse liczyłem tylko na Asifa Kapadię (reżysera genialnego Senny). Moje wielkie zaskoczenie polegało na tym, że tuż po seansie, wzruszyłem się i zacząłem Amy bardzo współczuć. Nie była to empatia do niej jako artystki, lecz jako zwykłego człowieka. Osoby, w której każdy z nas mógł odnaleźć problemy, z którymi borykamy się sami. I nie musimy być gwiazdami popkultury, by być tak jak ona. Możemy pozostać sobą w naszym zwykłym świecie. Wyciskacz łez i agregat przygnębiających emocji.

Sobolewski: Wada ukryta. Paradoksalnie dlatego, że bałem się, że będzie to przeciętny film. Taki, po wyjściu z którego powiedziałbym „może być”. W przypadku takich twórców jak Paul Thomas Anderson, takie sformułowanie to obraza dla filmu. Niespodzianką był zatem fakt, że był to tak dobry film, że w czasie festiwalu (wraz z Tomkiem) obejrzałem go dwukrotnie.

NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE

rozczarowanie

Stasierski: Myślałem o wskazaniu Syna Szawła, ale jak bardzo przereklamowany to film, tak wciąż świetnie zrealizowany. Wybrałem więc Zabójczynię, obraz po prostu wyjątkowo słaby, szczególnie jak na nagrodę w Cannes za reżyserię. Jeśli ktoś mi przedstawi przewodnik po postaciach i opowie o co chodziło w tej przerażająco skomplikowanej fabule, będę wdzięczny. Po prawdzie możliwe jest to, że jest ona prosta jak drut. Wtedy jeszcze gorzej to świadczy o tym filmie.

Samołyk: Syn Szawła. Film z bardzo ciężką tematyką, która powszednieje z każdą minutą seansu. To nie powinno tak działać. Koncept formalny, czyli  kręcenie z perspektywy pierwszej osoby, jest interesujący i mocno skupia uwagę. Paradoksalnie film poległ na nieumiejętnym budowaniu emocji, a zużyta już filmowo tematyka Holokaustu przyczyniła się do ogólnego rozczarowania wciąż jednak dobrym, acz mocno przehajpowanym filmem.

Sobolewski: Tysiąc i jedna noc. Na trylogie Gomesa (twórcy niepowtarzalnego Tabu) czekałem z niecierpliwością. W czasie seansu pierwszej części zacząłem się wiercić na fotelu ze znużenia, lekkiego poirytowania słabością opowiadanych historii oraz przesytu gadających głów nad obiecywaną stylistyką utrzymaną w realizmie magicznym. Na drugą część już nawet nie miałem ochoty.

NAJGORSZY FILM

najgorszy

Stasierski: Sądziłem, że nic nie przebije brutalności Kim Ki Duka w Jeden na jednego. Jednak okazało się, że nie warto było brać w tym roku udziału w Nocnym Szaleństwie, a przynajmniej nie iść na film Hellions, który miał być dobrą zabawą, a okazał się najgorszymi 80 minutami spędzonymi w tym roku we Wrocławiu.

Samołyk: Jeden na jednego Kim Ki Duka, który swoją tematyką, brutalnością i tanim ekshibicjonizmem zamiast szokować, znudził i pozostawił obojętnym. Nie wiem czemu miało to wszystko służyć. Gdy oglądam tego typu filmy to czuję się idiotą, który zastanawia się czy z obrazem jest coś nie tak, czy ja nie potrafię odnaleźć stosownego wątku.

Sobolewski: Na progu śmierci. Nie miałem żadnych oczekiwań oprócz tego, że będzie krótko i zabawnie. Otrzymałem nakręconego weselną kamerą z lat 9o-tych Michela Houellebecq’a snującego się po górach. Michel jest specyficzny i ma coś do powiedzenia. Ale nie w tym filmie. To próba zanudzenia widza na śmierć.

NAJWAŻNIEJSZE WYDARZENIE POZAFILMOWE

Stasierski: Sporo tego można byłoby wskazać – wywiad z Yasmine Hamdan, jej genialny koncert, spotkanie z Jerzym Stuhrem czy Andrzejem Chyrą. Jednak w ostatecznym rozrachunku wybiorę nasze filmowe quizy. Dziękujemy wszystkim, którzy chcieli się z nami zabawić i sprawdzić swoją wiedzę filmową, a także Jameson Irish Whiskey za wsparcie podczas całego wydarzenia! Genialnie było się z Wami spotkać w rzeczywistości pozawirtualnej.

Samołyk: W ustach zawodowego socjopaty zabrzmi to dziwnie, ale niech takim wydarzeniem będą ludzie, którzy współtworzyli ten festiwal. Mam tu na myśli common people. Żadni tam ludzie z branży. Myślę, że klub festiwalowy w Arsenale był mekką świetnych spotkań, wciągających rozmów i po prostu, sorry, bardzo udanego picia. Nie chce wymieniać nikogo, bo każda osoba wniosła w ten festiwal swój unikalny błysk. Nieważne czy byłaś blondynką, popularnym vlogerem czy koleżanką koleżanki, która zna DJ-a. Bo to bez nas nie byłoby TNH. Do zobaczenia za rok. Ucałowania ślę Wam wszystkim.

Sobolewski: Klub festiwalowy Arsenał. To właśnie w tym miejscu, po całym dniu spędzonym w salach kinowych, spotykali się wszyscy. By pogadać, pośmiać się, potańczyć, popić – you name it. A przestrzeń do tego była idealna. Teren muzeum, w tym roku, był świadkiem znakomitych koncertów (Yasmine Hamdam!), organizowanych przez nas dwukrotnie Filmowych Quizów oraz słynnych szczęśliwych godzin w strefie Jamesona. Kto nie był, niech żałuje.

WIDZIMY SIĘ JUŻ ZA ROK!

Start typing and press Enter to search