Z niedzieli na poniedziałek długo wyczekiwana gala rozdania Oscarów, więc dzisiejszy odcinek trójskoku dedykujemy najlepszym filmom, które otrzymały nominację w głównej kategorii, ale ostatecznie przegrały z mniej udanymi produkcjami. Niestety takich przykładów jest dość sporo, więc wybór wbrew pozorom nie był taki prosty.
- Obywatel Kane, reż. Orson Welles – z dzisiejszej perspektywy trudno sobie wyobrazić, żeby jedno z najbardziej uznanych dzieł kinematografii przegrało Oscara za film roku z zaledwie niezłą „Zieloną doliną” Johna Forda. Orson Welles wyprzedził swoją epokę poszerzając filmowe medium i wytyczając zupełnie nowy rozdział X muzy. Prawdopodobnie o tym obrazie powiedziano i napisano już wszystko. A któż dzisiaj pamięta o „Zielonej dolinie”? No właśnie, czas zweryfikował…
- Czas Apokalipsy, reż. Francis Ford Coppola – arcydzieło kina antywojennego i film perfekcyjny praktycznie w każdy detalu. Obraz Coppoli musiał uznać jednak wyższość (co prawda dobrej, ale „tylko” dobrej) „Sprawy Kramerów” Roberta Bentona. „Czas Apokalipsy” pozostaje jednym z najmocniejszych portretów piekła wojny i tego jak okalecza ona psychikę zostawiając w niej trwały ślad. Literatura obowiązkowa dla każdego człowieka.
- Szeregowiec Ryan, reż. Steven Spielberg – kontekst porażki dzieła Spielberga z letnim „Zakochanym Szekspirem” wykracza poza samą ocenę dzieła filmowego. Producent Harvey Weinstein (dzisiaj słusznie persona non grata) zapoczątkował w tamtym roku coś co nazywamy dzisiaj kampanią oscarową. Promocja zaczęła być najistotniejszym elementem układanki i bez niej film praktycznie nie istnieje w sezonie nagród. Grube miliony wydawane na wszelkie spotkania, a także promocję w sieci często przewyższają budżet samego promowanego tytułu. Niestety od „Zakochanego Szekspira” Akademia wkroczyła w nową fazę, w której pijar ważniejszy jest od względów artystycznych.