W ostatnio napisanym artykule wskazywałem, że bardzo istotnym przejawem przywiązania społeczeństwa amerykańskiego do swojego kraju jest flaga. W filmie Paula Haggisa jest ona szczególnie eksponowana – nic dziwnego, zarówno główny bohater jak i jego syn byli oficerami armii Stanów Zjednoczonych. W dolinie Elah to przykład świetnego wykorzystania tego symbolu, który nie tylko nadaje majestatu opowiadanej historii, ale też jako jeden z niewielu przypadków w kinie amerykańskim pozwala zrozumieć skąd bierze się przywiązanie Amerykanów do swoich żołnierzy, skąd ta już słynną, owiana nieomal mitologiczną sławą duma z tych, którzy walczą pod Stars and Stripes na Bliskim Wschodzie i w innych rejonach świata. Paul Haggis głębię przedstawianej historii serwuje w jedynie znany sobie sposób – poprzez kino gatunkowe, w tym przypadku kryminał. Udaje mu się tym samym połączyć wodę z ogniem, nie spłycając przekazu prezentując go jednak w typowo rozrywkowym opakowaniu. Pomaga mu w tym wyśmienita obsada, a przede wszystkim elektryzujący, nominowany za swoją rolę do Oskara Tommy Lee Jones, który po raz kolejny udowadnia, że jest aktorem z absolutnej czołówki Hollywood. Wybitna rola, która buduje bardzo przyzwoity film.
Maciej Stasierski