Złote Era musicalu zaczęła się być może nieco wcześniej. Jednak to chyba właśnie ten film przebił się jako pierwszy w latach 60. do świadomości społecznej jako kwintesencja hollywoodzkiego filmu muzycznego – rozmach, kostiumy, dbałość o szczegóły, piosenki i historia wzięta prosto z klasycznej tragedii Szekspira. Niewielu pewnie z Was pamięta, że broadwayowskie West Side Story to przeniesiona do Nowego Jorku historia Romeo i Julii.
Montekich zastąpili tutaj Jets, z których wywodzi się Amerykanin Tony. Z kolei Kapulatami są pochodzący z Portoryko Sharki. Obydwa gangi walczą o dominację w mieście. Ich przywódcy – Riff i Bernardo – nie mają świadomości, że między Tony’m a niedawno przybyłą do Stanów Marią powstaje gorące uczucie. Historia jest podobnie jak u Szekspira banalna i prosta. Jednak w tym konkretnym wykonaniu ma w sobie tyle energii i urok, że można o tej prostocie bez problemów zapomnieć. Poza tym Robert Wise, odpowiedzialny za wszystkie sceny niemuzyczne, przemycił w West Side Story dużo elementów związanych z adaptacją w nowym środowisku i tolerancją (a bardziej jej brakiem). Jej centrum emocjonalnym jest jednak historia miłosna opowiedziana poprzez muzykę. W tym kontekście być może jeszcze ważniejsza od reżyserii jest robota choreografa Jerome’a Robbinsa, który wymyślił i zainscenizował wszystkie układy taneczne w filmie. Powiedzieć, że są nowatorskie i oryginalne, to jak nic nie powiedzieć. Spójrzcie na to:
Magia! Robbins, który w pewnym momencie ze względu na swój perfekcjonizm stracił kontrolę na całością produkcji, wymyślił ponadczasową, genialną choreografię, której w kinie nigdy nie udało się powtórzyć. Dołóżmy do niej fenomenalne libretto Stephena Sondheima podparte dźwiękami orkiestry Leonarda Bernsteina i mamy musical niemal idealny. Jednak nie byłoby West Side Story, gdyby nie młodzi, nieopatrzeni wykonawcy. Na zdjęciu głównym znajduje się George Chakiris – filmowy Bernardo. Z Ritą Moreno, którą lepiej poznacie już jutro, odebrali za swoje role Oscary za drugi plan. Najbardziej niedoceniona pozostała fantastyczna rola Natalie Wood, która skradła moje serce jako Maria. Ten film należy do niej. Przez nią będziecie śmiać się, cieszyć się i płakać. Taka jest moc tego musicalu.
Polecam serdecznie!