Zanim zasnę

10656105_10204555646872552_1317968318_n

Widać, że Nicole KidmanColin Firth bardzo polubili swoje towarzystwo. Zanim zasnę, to już ich drugi wspólny film, który wchodzi do kin w tym roku. Jednak w przeciwieństwie do znakomitej Drogi do zapomnienia, jest absolutnym nieporozumieniem.

Reżyser Rowan Joffe (nie mylić z jego ojcem Rolandem, tym od Misji) oparł swój film na pomyśle znanym chociażby z Memento Christophera Nolana. Mamy tutaj bowiem bohaterkę, która po przespanej nocy zapomina wszystko czego się dowiedziała o swoim życiu poprzedniego dnia. Niestety na tym motywie fabularnym kończą się podobieństwa między filmami. Jak Memento jest bowiem świetną, klimatyczną próbą thrillera, tak w przypadku Zanim zasnę mamy coś co nazwałbym thrillerem pozbawionym thrillu. Rowan Joffe niestety nie wszedł w buty swojego ojca, który przed laty nakręcił dwa filmy dające mu stałe miejsce w historii światowej kinematografii. Zanim zasnę takim obrazem na pewno się nie stanie. Ba należałoby po nim jak najszybciej zasnąć i obudzić się nie pamiętając co się robiło dnia poprzedniego. Do takiego stopnia jest to sknocony film, pozostawiający po sobie połączenie uczuć znużenia i zniechęcenia oraz absolutnej frustracji. Nudzi i zniechęca fabuła, banalna, pełna logicznych dziur, a przy tym jak na thriller ciągnąca się niemiłosiernie wolno. Przypomnę, że film trwa niewiele ponad 90 minut, a po seansie jest się tak zmęczonym jak po najdłuższych filmie Nuri Bilge Ceylana. Nawet pełna efekciarstwa reżyseria Joffe, nie jest w stanie rozruszać tej skostniałej konstrukcji fabularnej. Już wiecie dlaczego znużenie i zniechęcenie…skąd zaś frustracja? Głównie z faktu jak dokumentnie Joffe marnuje potencjał, który niewątpliwie miał w rękach. Pomysł może nie do końca oryginalny, można było (taki zapewne był plan) opowiedzieć w konwencji mocnego, trudnego dramatu jednostki starającej się funkcjonować w rodzinie. Nic z tego nie wyszło. Najgorsze, że nawet gwiazdorska obsada nie pomogła by ten walec ruszył nieco szybciej z miejsca. Jedynie Nicole Kidman gra tu na swoim normalnym, wysokim poziomie. Jednak nawet jej świetna, choć nierówna rola, nie może być powodem by kupić na ten film bilet do kina. Partnerujący jej Firth pokazuje z kolei, że potrafi być także aktorem słabym, nudnym i nie umiejącym wczuć się w swojego bohatera. Grając postać negatywną szarżuje niemiłosiernie, jeszcze mocniej odrealniając swojego i tak już idiotycznego bohatera. Jest też współwinny temu jak rozgrywa się finał filmu, w którym chodzi głównie o to kto kogo mocniej uderzy sprzętem domowym. Uwaga spojler! Wygrywa żelazko. Drugim planem miał porządzić Mark Strong. Zamiast tego jednak dopisał kolejną rolę do listy swoich kreacji, po których pozostaje jedynie wzruszyć ramionami mówiąc “I don’t care”.

Jestem tak zły na ten film, że być może wylałem nieco za dużo żółci na twórców. Nie potrafię jednak zrozumieć, jak można było z takiego potencjału, zrobić coś tak fatalnego. Niestety zapewne nie ostatni raz. Jeden z najgorszych filmów roku.

Maciej Stasierski

Zanim zasnę:

Stasierski_3

Start typing and press Enter to search