Igrzyska śmierci Gary’ego Rossa stały się swoistym kamieniem węgielnym pod nowy gatunek filmowy – young adult adventure. Poszły za nim kolejne – Więzień labiryntu, Dawca pamięci. Gdzieś pomiędzy przypałętała się także najsłabsza z nich Niezgodna. Co gorsza w potrójnym natężeniu.
Beatrice Prior, jak mówi sam tytuł, jest niezgodna, co oznacza, że nie pasuje do żadnej z 5 grup, które tworzą dość kuriozalną wersję idealnego społeczeństwa. W drugiej części dochodzi do tego, że się buntuje, za czym idzie także tytuł Zbuntowana. Oglądając ten film odkryłem w sobie wyjątkowe pokłady cynizmu – nie sądziłem, że tak poważne problemy jak ratowanie świata przed straszliwie grająca Kate Winslet, mogą wywołać u mnie jedynie wielokrotnie powtarzany uśmiech politowania pomieszany z kilkukrotnymi wybuchami śmiechu, których niestety moje 13-15letnie towarzyszki kinowej niedoli ewidentnie nie rozumiały. Cóż…przeciwnie do tego, co pisałem ostatnio o Kopciuszku, bywam dzieckiem, tylko jeśli twórca swoją pracą mnie do tego zachęci. Niestety Robert Schwentke swoją wizją nie zachęcił mnie do powrotu do czasów dzieciństwa, a tym bardziej nie przekonał mnie do zostania zbuntowaną 15latką (na to chyba zresztą tak czy siak byłoby za późno).
Dlaczego tak się stało? Mógłbym wymienić powodów setkę, ale żeby nie być może zbyt brutalnym (wystarczy, że jestem cynikiem), poprzestanę na kilku. Jeden nazwę roboczo przypadkiem Kate W. (podobnie jak kiedyś opowiadałem Wam o Fotografie Waldemara Krzystka). Robert Schwentke osiągnął w Zbuntowanej coś, czego niewielu się udało wcześniej – zrobił z Kate Winslet złą aktorkę. Osiągnięcie zaiste imponujące! Po zdobyciu Oskara za Lektora kariera Winslet nie rozwinęła się może tak jak powinna, ale wciąż droga od nagrody Akademii Filmowej, do odgrywania pięknie opakowanego, pozbawionego głębi mebla, szokuje.
Jeszcze bardziej szokuje wtórność historii, która przypomina Igrzyska śmierci pomieszane ze Zmierzchem. Mam jednak wrażenie, że przy Vernice Roth, autorki wskazanych dzieł Suzanne Collins i Stephanie Meyer zrobiły bardzo przyzwoitą robotę – tak słaby materiał wyjściowy stworzyła Roth. Brak tutaj ciekawych postaci, brak interesującej akcji, brak jakiegokolwiek drugiego dna (z czego znane są chociażby Igrzyska). Jest jedynie niczym nieuzasadniona chęć zniszczenia Niezgodnej, która ma być przyczyną przyszłego upadku społeczeństwa. Co w tym filmie robią takie aktorki jak Shailene Woodley, Naomi Watts czy Octavia Spencer? Czyżby jedynie chciały się ustawić w kolejce do kasy? Odpowiedzcie sobie sami.
Widać w Zbuntowanej duży kaliber talentu. Szkoda, że wykorzystuje się go tylko jako doczepkę do nudnej, banalnej nawalanki bez wizji.
Film obejrzany dzięki uprzejmości: