„Złota dama”: Weinstein zanudza po raz kolejny

Jak to jest, że rok po roku Harvey Weinstein wypuszcza kolejne, coraz to bardziej schematyczne i nudne filmy biograficzne i uchodzi mu to na sucho? Jak to jest, że nieomal co roku jego filmy pojawiają się na Oskarach? W zeszłym roku felernym przypadkiem była Teoria wszystkiego, parę lat temu Żelazna Dama. Teraz pojawia się Złota dama, która miejmy nadzieję swojej drogi na Oskary nie znajdzie. I to mimo świetnej roli głównej Helen Mirren.

Mirren, która w tego typu rolach czuje się jak ryba w wodzie, choć jej austriacki akcent ciężko odróżnić o tego francuskiego z Podróży na sto stóp, gra tutaj Marię Altmann. Kobieta, która uciekła do USA z okupowanej Austrii, odziedziczyła po swoich przodkach niezwykły obraz – Złotą Adelę Gustava Klimta. Problem w tym, że obraz zamiast w posiadaniu Altmann, znajduje się w Belwederze w Wiedniu. Austriaczka, za namową swojego adwokata Randola Schoenberg, wytacza Austrii proces o odzyskanie słynnego dzieła Klimta.

woman-in-gold-irons-maslany-xlarge

Tatiana Maslany, grającą młodą Marię, oraz Max Irons

Na pierwszy rzut oka wygląda to jak historia w stylu Tajemnicy Filomeny. Nawet bohaterki się tutaj za bardzo od siebie nie różnią. Scenarzyści zrobili bowiem z Marii Altmann kobiecinę dość prostą, która jest bardzo podekscytowana wydarzeniami wokół niej. Niestety na tym porównania Złotej Damy Simona Curtisa (pan od ostatniego filmu o Marylin Monroe) ze znakomitym filmem Stephena Frearsa się kończą, a zaczynają się problemy. Na kilometr widać, że za tym filmem stoi Harvey Weinstein, a reżyser Curtis jest tylko pożytecznym idiotą podpisującym się pod tym wątpliwej wartości produktem. Można byłoby użyć w tym miejscu określenia opatentowanego przez autorów tego bloga – Filomena po wylewie. Helen Mirren broni tej historii jak tylko może. Jednak wszyscy, poza przyzwoitym Danielem Bruehl, rzucają jej kłody pod nogi. Scenarzyści nie tworzą wokół niej interesującej opowieści, dokładając do tego katastrofalnie nietrafione retrospekcje. Reżyser nie potrafi ich w żaden sposób konsekwentnie umieścić w fabule. Na dokładkę obdarowuje Mirren najbardziej niechcianym partnerem od czasu jej występu w Shadowboxer, gdzie grała kochankę…Cuby Goodinga Jr. Ryan Reynolds jest tak zestrachany spotkaniem z gigantem ekranu, że jest gorszy niż zwykle bywał. Przez to związek rozwijający się między bohaterami jest miałki, niewiarygodny, nudny i okropnie przerysowany. Dodajmy do tego muzykę pary Martin Phipps-Hans Zimmer i mamy receptę na katastrofę.

47098-E38562

„Złota Adela” Gustava Klimta – to o ten obraz toczyła się batalia sądowa

Nie jest to niestety piękna katastrofa rodem z Zorby. Jest katastrofa po prostu, podbudowana jedynie wyśmienita rolą Mirren. Wybitna rola Streep nie wystarczyła na Żelazną damę, podobnej jakości rola Mirren nie wystarcza tutaj. Film zaś jest jeszcze gorszy.

Stasierski_3

Start typing and press Enter to search