Dwa ujęcia pracy agenturalnej – przaśna PRLowska agentura walcząca z „Solidarnością” w ujęciu Waldemara Krzystka oraz wysublimowana szpiegowska agentura brytyjska ze „Szpiega” Tomasa Alfredsona. Co je łączy? Dobre filmy, które je wzięły na rozkład!
Tomas Alfredson, z pomocą prozy Johna le Carre, zaprezentował nam historię „kreta” w brytyjskich służbach. Wniósł jednak ten dość sztampowy temat na wysoki poziom wysublimowania. Co prawda trzeba mieć do jego filmu, szczególnie przez pierwsze 30 minut, dużo cierpliwości, bo Szwed narzuca bardzo mozolny, powolny styl narracji, a i historia nie zachwyca. Jednak z czasie rozkręca się i reżyser, i jego wybitnie grająca obsada prowadzona przez Gary’ego Oldmana w kreacji godnej Oskara. „Szpieg” to film być może nie dorastający do ocen, którymi zagraniczne media go rozpieściły po weneckiej premierze. Niemniej kino to wizualnie wysmakowane, świetnie zagrane i dla cierpliwego widza dające satysfakcję z poświęconego czasu.
Tematem filmu Waldemara Krzystka „80 milionów” nie jest rzecz jasna tylko polska służba bezpieczeństwa. Jest nim szczególnie jedna z najbardziej znanych kart historii wrocławskiej „Solidarności” – wybranie z banku 80 milionów związkowych pieniędzy, aby uchronić je przed konfiskatą w perspektywie wprowadzenia stanu wojennego. Krzystek sprawnie kreśli najpierw swoisty background wydarzeń. Robi to jednak na luzie, świeżo, z dystansem – bez martyrologii i zadęcia. Inscenizacja samej akcji jest poprowadzona precyzyjnie i w dobrym tempie, końcówka zaś nic nie traci ze swojej werwy i energii. Buduję ją Krzystek dzięki postaciom głównych bohaterów: Stanisława Huskowskiego w znakomitej interpretacji Wojciecha Solarza, Piotra Bednarza (Maciej Makowski) i Józefa Piniora (pocieszny Krzysztof Czeczot). Nie bez kozery jednak zaznaczyłem fakt, że film ukazuje agenturę PRLowską, gdyż najlepszą postacią filmu jest kapitan Sobczak w genialnej kreacji Piotra Głowackiego, roli która gdyby to był film amerykański dałaby mu Oskara. Świetne kino.